Inne

PLACEBO - 19.11, Warszawa,Torwar

GOSSIP - 21.11, Warszawa, klub Palladium

EDITORS - 23.11, Warszawa, klub Stodoła; 25.11, Kraków, klub Studio





Wszystkie te grupy osiągnęły mistrzostwo w przelewaniu emocji w muzykę. To nie przypadek zatem, że bilety na ich koncerty wyprzedały się na pniu – Polacy zawsze lubowali się w takich dźwiękach.





Reklama

Gossip, Placebo i Editors reprezentują dość aktualne trendy, więc może nie należy się dziwić, że za każdym razem spotyka ich u nas gorące przyjęcie. Ale podczas gdy w Europie i USA są jednymi z wielu zespołów dających liczne koncerty, u nas urosły do rangi wielkich. Czy rzeczywiście są wielkie?

I tak, i nie. Tak, bo te trzy zespoły nagrały ostatnio ciekawe płyty, wybijając się nieco ponad przeciętność. Editors, którzy są drugim obok Arctic Monkeys najpopularniejszym zespołem w Wielkiej Brytanii, zamienili gitary na syntezatory. Na trzecim albumie "In This Light and on This Evening" diametralnie zmienili styl, choć nie muzykę: ta wciąż mimo electro-popowych szatek poraża wielkomiejską melancholią. Nie ulega wątpliwości, że dzięki chwytliwym melodiom grupa utrzyma status.

Reklama


GITARY ZWIASTUJĄ ARMAGEDON

Placebo także postawili na zmianę. Polscy fani wprawdzie życzyliby sobie, żeby lider Brian Molko nie rozstawał się z wizerunkiem andrognicznego heroinisty i wciąż śpiewał utwory w rodzaju tytułowego "Without You I’m Nothing" z drugiej, zresztą bardzo dobrej płyty zespołu. Ale na szczęście grupa poszła we właściwym kierunku, po dziesięciu latach wydając album znów wart grzechu.

"Battle for The Sun", nagrany z nowym perkusistą Steve’em Forrestem i przy współudziale Davida Bottrilla (producenta płyt m.in. Muse i Toola), poraża energią i imponuje spójnością. Nie rezygnując z programowego smutku, Placebo zwracają się w stronę żywiołowego rocka. Gitary znów brzmią, jakby nie było jutra, perkusja ma rockowy ciężar i moc, a głos Molki nadaje im intensywność i blask, jakiego brakowało na ostatnich płytach Placebo. Grupa pożyczyła trochę rozwiązań z rocka progresywnego (potężne kanonady perkusji i wwiercający się w uszy bas) i połączyła je z przybrudzonym brzmieniem gitar. Na plus.



ENERGETYCZNE TŁO DO GIBANIA

Reklama

Gossip do swojej płyty "Music for Men" także wynajęli speca, Ricka Rubina. Producent gwiazd przekuł pseudopunkowe brzmienie grupy z czasów albumu "Standing in the Way of Control" w taneczny, rozwibrowany synthpopem, mocnym basem i synkopowanymi rytmami pop-punk.

Muzyka Gossip wciąż jest tylko energetycznym tłem dla soulowych wygibasów wokalnych Beth Ditto, ale brzmi lepiej niż poprzednio. Płyta zespołu, który brak popularności w macierzystej Ameryce odbija sobie z powodzeniem na koncertach w Europie, ma kilka wad, m.in. słabe, epigońskie teksty Beth i odtwórcze kompozycje.

Dwóch cech nie można jednak lekceważyć: charyzmy pulchnej Ditto i jej mocnego głosu. On też tworzy pewną jakość na tej płycie – od początkowego "Dimestore Diamond", bluesowo-rockowej pieśni, po "Men In Love", które na pewno przejdzie do historii walki o równouprawnienie gejów i lesbijek (jak wiadomo, Beth jest lesbijką, mocno zaangażowaną w walkę z homofobią w Ameryce).

Większość jej tekstów skażona jest nieznośnym dydaktyzmem: Ditto opowiada tę samą historię odrzuconych indywidualistów, zdolnych znosić cierpienie w imię miłości i równości, by w pewnym momencie pokazać wszystkim środkowy palec.

Warszawski koncert zespołu poprzedzi występ art-punkowej formacji Ssion - założona w Kansas City przez ekstrawaganckiego wokalistę Cody'ego Critcheloe.










KOCHAJĄ NAS


Zespoły te wracają do Polski także dlatego, że nas pokochały. Po koncercie na tegorocznym Open’erze Beth Ditto krzyczała w stronę publiczności, że nigdzie Gossip tak dobrze nie przyjęto. Także Brian Molko nie ukrywa podczas występów Placebo, że jest zachwycony odbiorem jego muzyki przez publiczność.

Podobnie jest z Editors, którzy dwa lata temu dali znakomity koncert w warszawskiej Stodole. Kilka miesięcy później wystąpili na Open’erze, w tym roku podczas festiwalu w Jarocinie. W trakcie tego występu wokalistę grupy Toma Smitha zawiódł głos. Editors obiecali wrócić i słowa dotrzymali – będą tu dwukrotnie, w Warszawie i Krakowie.

Czy i tym razem zostaną więc przyjęci tak samo gorąco? Bez obaw. Polacy kochają smutne brzmienia, i uwielbiają się w nich nurzać.