Shorter jest na scenie od przeszło pół wieku. Współtworzył trzy legendarne zespoły należące do najważniejszych w dziejach jazzu. Wśród nagranych przez niego płyt są albumy po dziś dzień wyznaczające gatunkowe kanony, dzieła cenione przez koneserów awangardy i bestsellery, które wtargnęły do świata muzyki pop. A przy tym w jego biografii nie znajdziemy ani desperackich ekscesów, ani wzniosłych wizji, których nie brak w życiorysach jazzowych legend. Może się wydawać, że Shorter to po prostu człowiek całkowicie skoncentrowany na muzyce. Szczególnie, jeśli spojrzeć na bogactwo i różnorodność jego dorobku. To nie tylko wytrawnie improwizujący saksofonista tenorowy i sopranowy, lecz przede wszystkim kompozytor o wyrafinowanym smaku harmonicznym. Twórca chłodny, elegancki i finezyjny.

W latach 1959-1963 był tenorzystą i kierownikiem muzycznym formacji Jazz Messengers Arta Blakeya. W tym właśnie czasie grupa mieszająca bop, swing i funk nagrywała swe najlepsze albumy. Równocześnie grywał wraz Johnem Coltrane’em, który był wówczas dopiero na tropie swej wielkiej muzyki. To jego Shorter zastąpił w roli saksofonisty zespołu Milesa Davisa. Współpraca tej dwójki przypada na lata 1964-1970, czyli zdecydowanie najbardziej kreatywny okres w karierze Davisa. I to Shorter napisał najlepsze tematy na sławne albumy zespołu trębacza nazywanego Wielkim Kwintetem. Towarzyszył Davisowi również podczas rewolucyjnych sesji z przełomu lat 60. i 70., gdy na płytach "In A Silent Way" i "Bitches Brew" narodził się szokujący wówczas jazz elektryczny. To na tych płytach Shorter po raz pierwszy zamienił saksofon tenorowy na sopranowy. I przemówił całkiem innym głosem, bardziej intymnym i drażliwym. Pytany o przełom mówił, iż komunikuje się teraz z uniwersum, a nie tak jak wcześniej z własną tożsamością i etnicznością. Przemyślenia te sprawiły, że został buddystą, a w wymiarze muzyki wydały na świat Weather Report.

Grupa, którą Shorter założył w 1970 wraz z klawiszowcem Joe Zawinulem, wprowadziła go do grona jazzowych futurystów. Weather Report śmiało eksperymentował z brzmieniami syntezatorów, a przy tym eksplorował rytmy latynoskie, afrykańskie i karaibskie. W połowie lat 70. wraz z pulsującym funkiem albumem "Heavy Weather" stali się najpopularniejszą grupą jazz rocka. Echa ich brzmień można usłyszeć nawet w nagraniach naszego zespołu Kombii. Solowa kariera Shortera rozwija się od początku lat 60. i jest nie mniej bogata. Jego albumy z połowy tamtej dekady, jak "Speak No Evil" czy "Adam's Apple" nagrane dla słynnej wytwórni Blue Note, określiły nie wychodzącą z mody elegancję jazzu głównego nurtu. Zdarzały mu się też eksperymenty na krawędzi muzyki free (albumy "All Seeing Eye" i "Schizoprehnia") oraz zwiewne wariacje wokół muzyki brazylijskiej ("Native Dancer").

Sceptycy twierdzą, iż Wayne nigdy nie wyszedł z cienia swoich mistrzów - Johna Coltrane'a i Milesa Davisa, entuzjaści prostują, iż Shorter stworzył przecież syntezę ich szkół. Mniejsza o spory krytyków. Muzyka Shortera broni się sama. Wprawdzie w latach 90. popełnił flirt z tyleż modnym, co jałowym producentem Marcusem Millerem, ale jego ostatni album pokazał, że nie zamierza wtapiać się w bezpieczny, główny nurt. Mowa o wydanej w 2005 roku i uhonorowanej Grammy koncertowej płycie "Beyond The Sound Barier". Muzyka akustycznego kwintetu pełna jest nieprzewidywalnych niuansów i żarliwej improwizatorskiej swobody, a równocześnie pozostaje chłodna i intelektualna. Shorter grywa tu na przemian na tenorze i sopranie, i jeśli przyjąć, że pierwsze brzmienie odpowiada za jego świadomość, a drugie za podświadomość, to można odnieść wrażenie, iż słuchamy tu artysty dojrzale spełnionego. Ten sam zespół, w którym Shorerowi towarzyszą Danilo Perez, John Patitucci i Brian Blade, pojawi się w Polsce. Szykuje się wielki koncert.


Wayne Shorter Quartet
24 kwietnia, wtorek, Filharmonia Narodowa, Warszawa









Reklama