Nie graliście koncertów ponad 15 lat, do zeszłego roku. Co się zmieniło, że nagle zagraliście ich kilkadziesiąt?
Kristoffer Rygg: Z jednej strony zmusiła nas do tego zmiana sytuacji na rynku muzycznym. Sprzedaż płyt nie przynosi takich dochodów jak dawniej, a muszę utrzymać już nie tylko siebie. Poza tym do grania koncertów przekonał nas wielki fan zespołu pisarz Stig Sĺterbakken. To po jego namowach zdecydowaliśmy się zagrać pierwszy po przerwie koncert w Lillehammer, podczas Norweskiego Festiwalu Literatury w zeszłym roku.
Więcej na widowni było fanów literatury czy Ulvera?
Oglądało nas jakieś 800 osób, zdecydowana większość to byli fani Ulvera, ale przecież zespół jest bardzo blisko literatury. JNrn H. Svĺren, który jest współautorem tekstów i przygotowuje wizualizacje, jest pisarzem. W styczniu wyjdzie jego nowa książka. Mieliśmy ogromną tremę, wchodząc na scenę, ale kiedy kilkuset fanów zaczęło skakać, poczuliśmy, że czas zacząć grać koncerty.
Reklama



Reklama
Sporo czasu wam zajęło, zanim się do nich przekonaliście?
To nie brak chęci sprawił, że nie graliśmy koncertów. Nie mieliśmy takich możliwości finansowych i technicznych, żeby odtworzyć klimat naszych płyt na żywo. Dokładając do tego mój strach przed występami na żywo, łatwo wytłumaczyć kilkunastoletnią koncertową absencję.
W Polsce zagracie po raz drugi. Czym będą różniły się te występy?
Przede wszystkim najbliższy koncert będzie naszym ostatnim przed trasą promującą nową płytę. Zagramy przegląd materiału sprzed lat plus jedną piosenkę z przygotowywanej płyty "Critical Geography". Gościnnie pojawi się Christian Fenesz. Zagra solo przed nami, ale szykujemy też wspólną niespodziankę.
Wspomniałeś o nowym albumie. Teraz jesteś akurat w studiu. Na jakim etapie jest materiał?
Mamy gotowe jakieś 70 procent. Pracujemy ostro i szybko, bo płyta musi być gotowa w styczniu.



To chyba zmienił się sposób pracy Ulver, bo w wywiadach podkreślałeś, że nie jesteście zbyt szybcy?
Tak, wymusiły to na nas koncerty. Nie mamy już takiego czasowego luzu, gonią nas terminy. To będzie na pewno najszybciej nagrana płyta Ulver w historii. Materiał będzie inny od tego, co można usłyszeć na pozostałych płytach, zresztą nigdy nie nagrywaliśmy dwóch płyt w podobnym klimacie. "Critical Geography" będzie szybsza od poprzedniej "Shadows of the Sun".
Wracając do koncertów. Z czego wynika twoja trema, czego obawiasz się, kiedy stajesz na scenie?
Dopiero uczę się luzu na scenie. Zdaję sobie sprawę, że mam wokalne braki. Nie jest mi łatwo śpiewać na żywo, bo nie mam żadnego wokalnego wykształcenia. Z tego powodu nie mam zaufania do swojego głosu. Muszę się nauczyć o niego dbać. Dlatego czeka mnie kilka lekcji śpiewu.



W 1998 roku odcięliście się od black metalu, nagrywając płytę poświęconą poematowi Williama Blake’a "Zaślubiny nieba i piekła".
Jego słowa zmieniły moje poglądy. Dzięki Blake’owi odwróciłem się od okultystycznej literatury, norweskiej mitologii i symbolizmu. Spodobało mi się jego poszukiwanie podobieństw między dobrem a złem. Wizyjność, romantyzm. Taka jest też płyta "Themes from William Blake’s The Marriage of Heaven and Hell". Zaczęliśmy nią poszukiwania nowych dźwięków, elektroniki, ambientu, ciszy.
Piszesz dużo muzyki filmowej, kogo cenisz jako twórcę soundtracków?
Nie będę tu oryginalny. Uwielbiam klasykę, dam więc klasyczną odpowiedź: Ennio Morricone.