Nie przestraszyliście się, jak Mark Ronson powiedział: nagrajmy nowe "Rio"? Nie jesteście już dwudziestolatkami, a w klubach raczej nie słucha się już Duran Duran.
Basista zespołu John Taylor: Spotykaliśmy się z nim kilkakrotnie podczas trasy promującej nasz poprzedni album "Red Carpet Massacre". Na początku nie zakładaliśmy, że nagramy z nim całą płytę. Miały to być raczej dwa, trzy numery. Kiedy powiedział, żebyśmy cofnęli się 30 lat wstecz, wcale nie oznaczało to dla nas grzebania w prehistorii. Przecież stare numery gramy na koncertach, wychodzą też zremasterowane wersje płyt. Mark nie chciał przy tym, żebyśmy nagrali drugie "Rio". Chodziło raczej o przywrócenie ducha tamtej płyty, czasu entuzjazmu i szukania nowych dźwięków, wyzwań.
Co było największym wyzwaniem podczas nagrywania "All You Need Is Now"?
Żeby było słychać, że nagrali ją autorzy "Rio", ale jednocześnie żeby brzmiała nowocześnie. Mark zapanował nad tym. Najpierw pracował z nami pojedynczo, a później poskładał nasze indywidualności w jeden zespół.
Reklama
W latach 80. mówiliście, że gracie biały funk. Jak określiłbyś to, co zagraliście na "All You Need Is Now" – funk XXI wieku?
Reklama
My już nie musimy definiować naszej muzyki. Nie jesteśmy nowi na rynku, nie mamy potrzeby tworzenia swojego muzycznego manifestu. Niespecjalnie nas interesuje, jak zostanie dzisiaj nazwana muzyka Duran.
Nie budzicie już histerycznych reakcji jak w czasach "Rio". Tęsknicie za tym?
Doświadczenie takiej popularności w latach 80. było niesamowite, ale nie mamy już 21 lat i tamtej energii, więc nie tęsknimy. Na naszym pierwszym polskim koncercie w 2006 roku naprawdę nie było cicho, publika wciąż nie daje nam powodów do narzekań.
Dlaczego musieliśmy czekać tak długo, żebyście u nas wystąpili?
W latach 80. nie było to możliwe z oczywistych powodów. Zresztą w ogóle nie byliśmy wtedy we wschodnim bloku, tylko na kilka godzin odwiedziłem wschodni Berlin. Potem, kiedy runął mur, staliśmy się już chyba mniej pożądani. Na szczęście to się zmieniło i mam nadzieję, że w tym roku zagramy u was ponownie.



Gracie już ponad 30 lat. Jakie widzisz największe różnice w muzyce między czasami, kiedy zaczynaliście, a teraźniejszością?
Kiedy zakładaliśmy kapelę, nie było kultury didżejskiej, hip-hopu, techno, rave’u, rapu. Pod koniec lat 70., jak chciałeś zrobić coś interesującego w muzyce, korzystałeś z instrumentów. Teraz nie musisz, wszystko możesz zrobić samplami. Wtedy królowali perkusiści, basiści, klawiszowcy, teraz królują didżeje. W klubach najważniejsze były koncerty, a nie muzyka mechaniczna. Łażenie po nich dawało szansę odkrycia nowych alternatywnych artystów. Dzisiaj już tak nie jest.
Podobno to ty pierwszy w 2000 roku zadzwoniłeś do pozostałych członków Duran Duran i zaproponowałeś zejście się w oryginalnym składzie.
W 2000 roku w domu w Los Angeles odwiedził mnie Simon Le Bon. Postanowiliśmy zadzwonić do reszty członków Duran i zapytać, co sądzą o reaktywacji. Obawialiśmy się, czy pozwoli nam na ponowne spotkanie nasze ego, ale na szczęście wszyscy szybko się zgodzili. Pierwszy rok był próbny – pisaliśmy nowe piosenki, szukaliśmy manage-mentu. Niestety Andy’emu Taylorowi entuzjazmu starczyło tylko na pięć lat. Myślę jednak, że na "All You Need Is Now" godnie zastąpił go Dominic Brown. Świetnie się dogadujemy i wciąż mamy zamiar bawić się w Duran Duran.
DURAN DURAN | All You Need Is Now | Mystic