Dziennik.pl: Właśnie zakończyła się ósma odsłona stworzonego przez Ciebie OFF Festiwalu. Jak oceniasz tegoroczną edycję?

Artur Rojek: Oceniam ją super, jestem bardzo zadowolony. Przede wszystkim dopisała nam świetna pogoda, bo o tym, co będzie się działo na festiwalu mówiliśmy dużo wcześniej. Ludzie wiedzieli, z czym mogą mieć do czynienia, a nawet jeśli nie wiedzieli, to spodziewali się, że mogą być czymś zaskoczeni. Natomiast pogoda zapewniła dodatkowo odpowiedni background tego festiwalu. Czuję się bardzo zadowolony z frekwencji, z zespołów jakie wystąpiły i tego co mogliśmy zobaczyć na festiwalowych scenach. Mam wręcz niedosyt, że impreza dobiegła końca. Znów minął cały rok ciężkiej pracy, żeby można było przeżyć trzy dni na takim totalnym haju. Taki charakter tej pracy.

Reklama

Publiczność w tym roku dopisała, ponoć sprzedaliście wszystkie karnety.

Tak, zostały wyprzedane wszystkie bilety jednodniowe na piątek i sobotę. Tak więc publiczność nie zawiodła.

Jedną z rzeczy, która rzuca się w oczy od pierwszego dnia pobytu na OFF Festiwalu jest międzynarodowa publiczność. Czy Twoim zdaniem ta impreza ma już europejską markę?

Reklama

Te wszystkie rzeczy, które przydarzyły się nam w ostatnim czasie, czyli różnego rodzaju wyróżnienia i umieszczanie nas na listach najlepszych festiwali na świecie czy w Europie, spowodowały że ludzie zaczęli się dowiadywać o OFFie jako o ważnym punkcie na festiwalowej mapie świata. My nie robimy dużej promocji za granicą. Współpracujemy z brytyjską agencją PR-ową, ale to nie jest jakaś intensywna ekspansja na rynek międzynarodowy. Tych gości z roku na rok jest coraz więcej i są to nie tylko Brytyjczycy, ale także Włosi, Hiszpanie, Niemcy i ludzie z różnych stron Europy. Na pewno takie rzeczy, jak tytuł najlepszego festiwalu w Europie w 2012 roku czy też to, że magazyn „Pitchfork” umieścił nas na liście 20 najlepszych festiwali na świecie robi swoje. Ci ludzie, którzy tu są interesują się muzyką i prawdopodobnie są odbiorcami i uczestnikami tego, co dzieje się w branżowych, muzycznych mediach i w taki sposób się o nas dowiadują. Myślę, że powoli ten festiwal buduje sobie taką światową markę, ponieważ goście wyjeżdżają stąd zadowoleni, jadą z tym zadowoleniem do swojego kraju, przekazują informacje swoim znajomym i tak się to toczy.

W Polsce festiwalowa oferta z roku na rok jest coraz bogatsza, a i dostęp do największych tego typu imprez w Europie jest dla nas coraz łatwiejszy. Czujesz troszkę oddech konkurencji na plecach?

Reklama

Różnie z tym bywa. Czasami czuję, czasami nie. W trakcie festiwalu o tym nie myślę, bo mam wiele innych rzeczy na głowie, ale w tym okresie pomiędzy kolejnymi edycjami, czasami to czuję. Mam świadomość, że festiwal potrzebuje się co jakiś czas zmieniać, choć są festiwale, które się w ogóle nie zmieniają. Można wybrać dwie drogi i to wszystko zależy od twojego pomysłu na taką imprezę. My mamy taki pomysł, żeby co jakiś czas wprowadzać drobną zmianę. 4 lata temu po raz pierwszy zagościła u nas Kawiarnia Literacka – projekt który świetnie się rozwija. W tym roku uruchomiliśmy Kino Nocne w otwartej przestrzeni. Będziemy to kontynuować. Mamy tez kilka nowych pomysłów które będziemy chcieli wprowadzać od następnego roku. Moim marzeniem jest pokazywanie „offowości” w innych aspektach festiwalu , nie tylko tych dotyczących sztuki. Przykładem tego jest nasza strefa gastronomiczna, czy jakość i rodzaj sklepów, jakie można spotkać na OFFie. Tutaj nie każdy może się pojawić, pojawi się ten, kto pasuje do konwencji całego festiwalu.

Które z koncertów tegorocznej edycji podobały Ci się najbardziej, a które zaskoczyły Cię czymś, czego zupełnie się nie spodziewałeś?

Podobało mi się kilka koncertów, niestety niewiele ich widziałem. Za najlepsze w drugim dniu festiwalu uważam występ Metza i koncert The Paradise Bangkok Molam International Band. Ten drugi był bardzo dużym, pozytywnym zaskoczeniem i nie oceniam tego w kategoriach wybitnej twórczości czy wybitnej muzyki, to była po prostu świetna interakcja między zespołem i publicznością, która zaowocowała znakomitą zabawą. To było coś zupełnie innego, taka wisienka na torcie. Także Godspeed You! Black Emperor dali znakomity występ, godny headlinera drugiego dnia.

Pierwszego dnia, wspólny projekt zespołu Mitch&Mitch i Zbigniewa Wodeckiego, gdzie zagrali debiutancki album z 1976 roku, który spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem. Było super.

Świetne występy The Pop Group czy zespołu Circle, który grał o 3 nad ranem. Strasznie żałowałem, że nie udało mi się ustawić ich wcześniej, bo wówczas zobaczyłoby ich więcej ludzi. Poza tym znakomity Goat, Fucked Up i Thee Oh Sees , John Grant, Bohren And Der Club Of Gore, Austra czy też Mykki Blanco to mój top tego festiwalu.

Zbierając opinie o tegorocznym OFF Festiwalu, słyszałam kilka głosów, że w tej edycji było mało takich oczywistych, muzycznych gwiazd. Owszem byli The Smashing Pumpkins czy My Bloody Valentine, ale zdecydowana większość wykonawców to artyści niszowi. Czy to celowy efekt, aby pokazać publiczności nowe?

A ile osób tak Ci powiedziało?

Nie była to większość głosów, ale pojawiły się takie opinie.

Tutaj jest bardzo dużo ludzi i są bardzo róże opinie. Niektórzy mówią, że jest wiele gwiazd, a dla innych będzie ich za mało. Moim zdaniem proporcje są wyważone. Raczej nigdy nie było tak, że na OFFie pojawiało się dużo muzycznych sław. W ubiegłym roku było kilka takich znanych, starszych zespołów, ale to był rok wyjątkowy pod tym względem. Zawsze w tym festiwalu chodziło o pokazywanie pewnych zjawisk właśnie w kontekście muzyki alternatywnej. Ludzie wydają takie opinie opierając się na wiedzy, jaką posiadają. Dla niektórych Jens Lekman , The Walkmen , czy Deerhunter to są rzeczy nieznane, a dla innych to są już gwiazdy, więc tutaj opinie będą podzielone. Dla mnie jest ok.

Czy Ty, jako organizator festiwalu masz jakieś marzenie dotyczące tego, jakiego artystę chciałbyś zobaczyć na swojej scenie?

Nie mówię o tym w wywiadach, bo chciałbym zachować dla siebie finał realizacji takich planów. Natomiast miałem kiedyś marzenie, by zobaczyć na żywo Walkman i zobaczyłem wczoraj.

Zdarza Ci się czasami odmawiać zespołom, które zgłaszają chęć wystąpienia na scenie OFFa?

Oczywiście. Niestety nie jesteśmy w stanie pokazać wszystkiego i też nie wszystko pasuje do naszego festiwalu, więc takie sytuacje zdarzają się dość często.

Może pozwólmy sobie zatem na małe plotki. Czy gwiazdom OFFa zdarzają się nietypowe zachcianki czy żądania zapisywane w kontraktach?

W poprzednich edycjach zdarzało się kilka takich sytuacji, ale w tym roku chyba nie pojawiło się nic takiego, nic co by mnie rozśmieszyło, czy zestresowało. Jeśli jakieś żądania przekraczają nasze możliwości, albo rozsądek, to oczywiście próbujemy to wyperswadować artyście.

Zdarzyło się kiedyś, że przez takie nietypowe żądania, których nie chcieliście, bądź nie mogliście spełnić, koncert nie doszedł do skutku?

Nie wiem, co to musiałyby być za zachcianki, żebym z tego powodu odwołał koncert. Wiadomo, że jeśli artysta ma jakieś konkretne oczekiwania dotyczące sprzętu, światła czy backline’u, to staramy się to spełnić, dla jak najlepszej realizacji koncertu. Jednak takich sytuacji, że artysta żąda poza sceną czegoś, co przekracza nasze możliwości, jest mało. Kiedyś jeden z wykonawców zażyczył sobie, aby po Katowicach i terenie festiwalu woziła go limuzyna. Nie to, żeby nie było nas stać na wynajęcie limuzyny, ale firma, która obsługuje festiwal pod kątem logistycznym, nie dysponowała takim pojazdem, więc artysta musiał się przystosować do nas.

Jak sam wspomniałeś na początku rozmowy, przygotowanie OFFa to dla ciebie cały rok ciężkiej pracy, dla trzech dni koncertów. Czy podobnie jak Jurek Owsiak po Przystanku Woodstock tracisz głos i odchorowujesz tę imprezę?

Moja rola jest inna niż Jurka Owsiaka, ja nie jestem wodzirejem całej imprezy, zostawiam to artystom. Nie odchorowuję tego jakoś specjalnie. Kończy się festiwal, robię sobie kilka dni przerwy, jadę na urlop, wracam i rozpoczynam pracę od nowa.

Kiedy zatem ruszasz z przygotowaniami do kolejnej edycji OFF Festiwalu?

Myślę, że z początkiem października.

Zatem życzę udanego, zasłużonego wypoczynku i dziękuję za rozmowę.

Dziękuję

Artur Rojek - muzyk, wokalista, kompozytor. W 1992 roku założył grupę Myslovitz, z którą rozstał się po 20 latach działalności. Osiem lat temu po raz pierwszy zorganizował festiwal muzyki alternatywnej w Katowicach. Dziś jego OFF Festival jest zaliczany do grona najlepszych imprez promujących muzykę alternatywną w Europie.