Na koncert Black Eyed Peas warto wybrać się z trzech powodów. To obecnie najważniejsza grupa popowa na świecie. Świadczą o tym choćby trzy nagrody Grammy zdobyte w ciągu trzech ostatnich lat, rekord ściągnięć dzwonków na komórkę z piosenką "My Humps" i blisko 30 milionów sprzedanych płyt.

Poza tym BEP jak mało kto potrafią bawić się z publicznością, spodziewajcie się więc wspólnego śpiewania, zwariowanych wersji znanych utworów i roztaczonej sceny. Jednocześnie między bajki należy włożyć krążącą w internecie informację o powstającej w parku Sowińskiego największej scenie estradowej w kraju złożonej z kilkupoziomowej plazmowej sceny. - To czyste science fiction - komentuje Piotr Walczuk z działu promocji firmy Go Ahead, organizującej koncert. Na scenie znajdzie się zespół wsparty przez kilkunastu tancerzy, projekcje na telebimach i efekty świetlne.

I wreszcie - jest to prawdopodobnie ostatnia szansa, żeby zobaczyć ich na żywo w Polsce. Wszystko wskazuje na to, że zespół nie utrzyma zbyt długo obecnego składu. Co prawda Will.I.Am deklaruje, że materiał na nową płytę jest już prawie gotowy i w przyszłym roku BEP ruszą w kolejną trasę, ale reszta zespołu nie podziela jego entuzjazmu. Choć wszyscy zgodnie zaprzeczają pogłoskom o rozpadzie grupy, każdy z nich pracuje nad solowymi projektami, a wokalistka Fergie, która wciąż promuje wydany przed rokiem solowy album "The Dutchess", wyznaje wprost: - Uwielbiam śpiewać w BEP, ale odkąd skończyłam siedem lat, marzyłam o solowej karierze. I w końcu się udało. Pewnie jeszcze nagramy wspólnie jakąś płytę i pojedziemy w trasę, ale solowe występy są dla mnie najważniejsze.

Nie wspominając o wiele mówiącym tytule kolejnego albumu - "The E.N.D". W niedawnym wywiadzie dla MTV Will.I.Am tłumaczył, że skrót E.N.D znaczy tyle, co "Energy Never Dies" (energia nigdy nie umiera), więc nikt już nie ma wątpliwości, że to pożegnanie.

Fani BEP nie powinni jednak się zbytnio przejmować, bo wszystko wskazuje na to, że energia Will.I.Ama, który jest filarem zespołu, szybko się nie wyczerpie. Ten najbardziej rozchwytywany w branży producent (współpracował m.in. z Carlosem Santaną, Justinem Timberlakiem, a obecnie zaangażowany jest w reanimację dwóch muzycznych trupów: Michaela Jacksona i Whitney Houston) przez wielu uważany jest za następcę Jamesa Browna. A ten określany był mianem "najbardziej zapracowanego człowieka w biznesie". Will pracuje niemal 24 godziny na dobę. Za kilka tygodni do sklepów wychodzi jego solowy album opowiadający o "wszelkich aspektach miłości", kilka miesięcy później pojawi się jego sequel poświęcony wojnie, a tuż potem Will zacznie nagrywać album hiphopowy. Solowe albumy reszty zespołu mają mieć premiery jeszcze pod koniec tego roku.

Nie lękajcie się więc, czarnookie groszki nie umarły, co najwyżej się rozmnożyły.


Black Eyed Peas
17 września, Warszawa, park Sowińskiego













Reklama