Choć zapis koncertu ukazuje się dopiero teraz, Wainwright wystąpił w Carnegie Hall latem ubiegłego roku. Atmosferę przed koncertem podgrzewały wówczas wszystkie nowojorskie pisma. Swoją obecność w Carnegie Hall zapowiadali m.in. David Bowie i Robert Altman. Okazja była wyjątkowa - 31-letni Rufus Wainwright razem z 40-osobową orkiestrą i przyjaciółmi zamierzał odtworzyć koncert Jury Garland z 1961 r., uważany za jedno z największych wydarzeń w historii amerykańskiego show-biznesu. O stroje muzyków zadbali Viktor & Rolf, a całość filmował Sam Mendes. W końcu nie codziennie można usłyszeć klasyczne utwory George’a Gershwina, Irvinga Berlina i Harolda Arlena w takim wykonaniu.
Oryginalne dwupłytowe wydawnictwo "Judy at Carnegie Hall" zostało nagrodzone czterema Grammy, długo królowało na listach Billboardu i do dziś sprzedało się w ilości ponad 2 mln egzemplarzy. "Płyta ta wpadła w moje ręce tuż po 11 września, kiedy w kraju panowały bardzo ponure nastroje" - wspomina Wainwright. "Zauważyłem, że za każdym razem, kiedy ją włączałem, wszystkie problemy i smutki natychmiast znikały. Ta muzyka miała niezwykły czar i moc, więc musiałem się nią podzielić z innymi".
Artysta miał obsesję na punkcie Judy Garland od dzieciństwa, kiedy to zobaczył ją w roli Doroty w filmie "Czarnoksiężnik z krainy Oz". Przyznał się nawet do tego, że przebrany za nią razem z mamą śpiewał "Over The Rainbow". Potem stała się dla niego wielką inspiracją jako gwiazda i idolka środowisk gejowskich. Nic dziwnego, że podczas koncertu Wainwrighta na scenie wsparły go matka i siostra, a także córka Garland Lorna Luft.
"Ten show był również moją reakcją na powrót mody na śpiewanie standardów" - tłumaczy artysta. "Spójrzmy na Roda Stewarta czy Michaela Buble’a i Harry’ego Connicka Jr, którzy radzą sobie nieźle, dobrze wyglądają, ale są tylko kopią Sinatry. Chciałem przypomnieć Judy, która była bardziej poruszającą i wymagającą wykonawczynią.
Na tle tych wszystkich artystów Wainwright wyróżnia się wyrazistą osobowością, niezwykłym tenorem, fascynacją operą oraz prawdziwym uznaniem. Koncertował z Tori Amos, zaśpiewał na płycie Antony and the Johnsons "I am a Bird Now", nagrywał z Neilem Tennantem (Pet Shop Boys) oraz przyjaźni się z Eltonem Johnem. Nic dziwnego, że pomysł nagrania koncertu Judy Garland nie był tylko tanim chwytem pod amerykańską publikę, która zawsze kochała swingujących wokalistów.
W Carnegie Hall Wainwright wykonał wspaniały show. Ubrany w elegancki garnitur, z dumą paradował po scenie i wyśpiewywał "Somewhere Over the Rainbow", "When You're Smiling (The Whole World Smiles with You)", "Come Rain or Come Shine", "Stormy Weather". Nie starał się dokładnie kopiować koncertu nuta w nutę, tylko zaaranżował wiele utworów na nowo. Zresztą pod koniec koncertu słychać, że repertuar był na tyle wymagający, że artysta nie uniknął kilku fałszów i lekkiej zadyszki. Do końca trzymał jednak fason i w zupełnie niewymuszonym stylu bawił się konwencją koncertu. Na przykład opowieści Garland zastąpił historiami o swoim ojcu, który w młodości podkochiwał się w jej córce, Lizie Minelli.
Album "Rufus Does Judy At Carnegie Hall" to niezwykłe wydarzenie w historii współczesnego popu i tryumf dobrego smaku nad przesłodzonymi popowymi produkcjami. Wainwright wykonał wspaniały gest wobec nieco już zapominanej legendy muzyki oraz dopisał kolejny rozdział w historii muzyki, którą od kilku lat pisze wielu znakomitych artystów wywodzących się ze środowisk gejowskich.
Wydany właśnie album "Rufus Does Judy At Carnegie Hall" to płyta, na której młody kanadyjski pieśniarz Rufus Wainwright podjął się niemożliwego zadania - po 45 latach wykonał legendarny koncert Judy Garland w Carnegie Hall. Jego obsesja na punkcie ikony kultury gejowskiej zaskakująco okazała się ważnym wydarzeniem - pisze DZIENNIK.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama