- Świat nie potrzebuje jedynie dobrej sztuki. To nie wystarczy, świat potrzebuje sztuki, która zmieni nasz światopogląd, wywróci go do góry nogami - tłumaczyła "Kulturze TV" PJ Harvey przy okazji wydania swojej ostatniej płyty "White Chalk". Brytyjska artystka trzyma się tej reguły od 16 lat, kiedy to debiutowała pamiętnym albumem "Dry". Polly Jean to jedna z nielicznych współczesnych artystek, która nie boi się ryzyka i na każej kolejnej płycie pokazuje inną twarz. Bezkompromisową, wielowymiarową twórczość tej niespełna 40-letniej artystki już teraz można porównywać do odważnych poczynań Laurie Anderson czy Joni Mitchell. Ale żaden z jej albumów nie może równać się z występami na żywo. Dlatego jej pierwszy występ w Polsce to święto, którego nie warto przegapić. PJ Harvey na naszych oczach staje się legendą pokroju Patti Smith i za kilka lat ten koncert będzie wymieniany w kategorii "historyczny". Nie wierzycie? Posłuchajcie, co o Polly Jean mówią czołowi polscy muzycy i producenci.

Reklama

Anita Lipnica i John Porter

Porter: Cenię ją za odwagę i oryginalność. Show-biznes to nie jest przyjazne miejsce dla kobiet, a ona potrafiła wywalczyć w tej branży mocną pozycję.

Lipnicka: A ja lubię ją za nietuzinkowe podejście do kompozycji i muzycznej formy, np. brak gitary basowej w niektórych numerach z bębnami, za konsekwentne propagowanie surowego, bezkompromisowego brzmienia i niewdzięczenie się do słuchacza. Jestem fanką "Stories from the City, Stories from the Sea", trzyma za twarz od pierwszego do ostatniego numeru. Ta płyta ma niesamowitą energię, a duet z Thomem Yorkiem po prostu wykręca dziurę w sercu.

Reklama

Porter: Nie znam wielu wokalistek, które mogą się z nią równać. W Polsce kiedyś Renata Przemyk poszła w ciekawą stronę, szkoda, że nagle zniknęła. Na Zachodzie blisko jej oczywiście do Patti Smith. Bilety na koncert mamy już od paru miesięcy.

Novika, wokalistka

Uwielbiam album "Stories from the City, Stories from the Sea", a szczególnie otwierający kawałek "Big Exit". Często zabieram tę płytę na różne wyjazdy, idealnie sprawdza się podczas długiej jazdy samochodem, jest tak energetyczna, że nie pozwala zasnąć. Włączam ją też w domu, kiedy jestem zła. Chciałabym wykonać wiele jej utworów, ale nigdy tego nie zrobię, tak jak nie zaśpiewam coveru Björk. Te wokalistki są zbyt wyjątkowe, żeby móc w swojej wersji zaproponować coś równie ciekawego.

Reklama

Kuba Wandachowicz, basista Cool Kids Of Death

Cenię PJ Harvey za poważne podejście do muzyki i intymne teksty. Widziałem jej koncert w MTV, kiedy dopiero zdobywała popularność. Niska dziewczyna z wielką gitarą i ogromną pasją w głosie, sama robiła całe show. Dzisiaj nieco spokorniała, ale nadal potrafi uwodzić. Bardzo podobała mi się ta stonowana PJ Harvey z ostatniej płyty "White Chalk". Na zamieszczonych w internecie fragmentach sesji nagraniowej widać, jak bardzo potrafi się skupić.

Bogdan Kondracki, producent m.in. Ani Dąbrowskiej i Maryli Rodowicz

Przyznaję, że kiedyś miałem problem z PJ Harvey. Barwą głosu i zadziornością zbyt przypominała mi Patti Smith, idolkę mojej młodości. Ale kiedy natknąłem się na jej koncertowe nagrania, zrozumiałem, jakiego formatu jest to artystka i odszczekałem zarzut wtórności. Moje ulubione albumy to "Is This Desire?" i "Stories From The City, Stories from the Sea", ale zdecydowanym faworytem pozostaje "To Bring You My Love", płyta nieprzekombinowana, zarazem poważna i liryczna. Kiedyś ktoś mnie zapytał, jakiego artystę najchętniej zobaczyłbym na koncercie w Polsce. Bez wahania odpowiedziałem: PJ Harvey. No i moje życzenie się spełnia.

Jacek Lachowicz, klawiszowiec i producent, grał w Ściance i Lenny Valentino

Kiedy usłyszałem jej album "4-Track Demos", zupełnie odleciałem. Dla mnie to esencja stylu tej artystki - mocna, chropowata, a jednocześnie przejmująca i na maksa feministyczna. Od razu wydała mi się wyjątkowo bliska. Kiedy nagrywałem pierwszą solową płytę otwierający utwór "Biegnę" rozpocząłem nawet fragment "Rid Of Me" z tekstem prztłumaczonym na polski.

Jacek "Budyń" Szymkiewicz, wokalista i gitarzysta Pogodno

Album "Stories From The City, Stories From The Sea" wysłuchałem chyba milion razy. Starałem się też tłumaczyć teskty, bo naprawdę zazdroszczę jej kilku utworów. PJ Harvey niby gra proste riffy, które my też znamy, ale robi to w taki sposób, że wydaje się, jakby się je słyszało po raz pierwszy. To maksymalnie charakterystyczna i charyzmatyczna osobowość. Widziałem niedawno na DVD jeden z jej koncertów i nie mogłem uwierzyć, że na scenie można wykrzesać z siebie aż tyle energii.