Keys jest zmęczona presją, jaką wywiera na nią show-biznes. Trzy lata temu, żeby wrócić do równowagi psychicznej, zafundowała sobie długie wakacje w Egipcie. "Ciężko pracuję, więc mogę odejść na emeryturę, kiedy tylko tego zapragnę. Będę podróżować i poznawać inne kultury" - odgraża się amerykańska artystka.

W przyszłości Alicia planuje, wzorem Angeliny Jolie, adoptować dzieci różnych ras i zajmować się działalnością charytatywną. Być może przeprowadzi się do Hollywood. Jej aktorski epizod w "Niani w Nowym Jorku" został dobrze przyjęty przez krytykę i publiczność, wytwórnie filmowe składają pannie Keys kolejne propozycje nie do odrzucenia.

Pomysł wycofania się z branży muzycznej, gdy na scenę masowo wraca pokolenie sześćdziesięciolatków, może wydawać się objawem kokieterii ze strony piosenkarki, okrzykniętej "pierwszym wielkim głosem XXI wieku". Trzeba jednak przyznać, że Alicia ma prawo czuć się znużona. Ambicje matki spowodowały, że została pozbawiona normalnego dzieciństwa.

Keys jest córką Włoszki i Jamajczyka. Jako czterolatka zadebiutowała w popularnym sitcomie "Bill Cosby's Show". W wieku dziewięciu lat mała Alicia grała na fortepianie sonaty Chopina. Swój pierwszy utwór napisała, mając lat 14. Debiutancki album Alicii "Songs In A Minor" z 2001 roku od razu zdobył szczyty list przebojów, na świecie sprzedano ponad 10 milionów sztuk tego wydawnictwa.

Keys deklaruje się jako fanka Marvina Gaye'a, Mary J. Blige i Steviego Wondera - i w jej nagraniach to słychać. Soul i hip hopowe rytmy wzbogacone elementami muzyki klasycznej zawsze trafiały do serc amerykańskich melomanów. Obecnie piosenkarka promuje swoją trzecią studyjną płytę "As I Am". 15 października wystąpi na warszawskim Torwarze.







Reklama