Chyba nie ma wśród nas muzyka, który nie zawdzięczałby czegoś Rostropowiczowi – powiedział niedawno Yo-Yo Ma. Przez legendarne klasy „Slawy” w Moskwie oraz Leningradzie przewinęli się między innymi: David Geringas, Karine Georgia oraz Mischa Maisky. Ale to właśnie Monighettiego można nazwać spadkobiercą Rostropowicza.

Reklama

W Katowicach dyrygent i solista w jednej osobie poprowadzi m.in. drugi koncert wiolonczelowy Haydna – oczko w głowie „Slawy” i zarazem fonograficzny przebój jego następcy. Obu wirtuozów łączy zresztą niespotykana wszechstronność repertuaru obejmującego dzieła od baroku po XXI wiek. Znakiem czasu w dorobku Monighettiego jest fascynacja historycznie poinformowanym wykonawstwem dzieł XVIII stulecia. Na dawnych instrumentach interpretuje z powodzeniem nie tylko Bacha, lecz także zapomnianych do niedawna Jeana Barriere’a czy Luigiego Boccheriniego (w Katowicach usłyszymy uwerturę do opery „Clementina”).

Trudno jednak nazwać Monighttiego barokowym doktrynerem – jego dorobek wyraża raczej nieustanną walkę ze stereotypami oraz rutyną. Szczególne miejsce zajmuje w nim muzyka współczesna: Xenakis, Penderecki, Gubajdulina czy Knaifel. Co ciekawe, nawet ulubionych kompozytorów odziedziczył po Rostropowiczu, stając się etatowym interpretatorem utworów dedykowanych niegdyś mistrzowi. Dzieł na wskroś emocjonalnych i dramatycznych, bo takie obaj sobie upodobali. Jutro ze Śląską Orkiestrą Kameralną wystąpi Ivan Monighetti – ostatni i najwierniejszy uczeń Mścisława Rostropowicza oraz jego godny następca

Monighetti, tak jak Rostropowicz, jest w głębi duszy romantykiem, choć nie oznacza to bynajmniej pustej wirtuozerii czy taniego sentymentalizmu. Jego gra łączy w sobie nieludzką precyzję oraz oszałamiającą potęgę żarliwej, acz trudnej ekspresji. W tej dyscyplinie pozostaje po śmierci Rostropowicza bezkonkurencyjny.

Reklama

---

Ivan Monighetti

Katowice, Filharmonia Śląska,

10.01, godz. 18.00, wstęp 18 - 30 PLN