W ubiegłym roku u muzyka zdiagnozowano raka wątroby i jelita grubego. Od tego czasu poddał się terapii, która zaowocowała remisją. Gibb, który stracił już dwóch braci, jest przekonany, że choroba to rodzaj spłaty długu za barwne życie uwielbianego na całym świecie muzyka.

Reklama

Zastanawiam się, czy te wszystkie tragedie w mojej rodzinie, jak chociażby wczesna śmierć Andy'ego i Maurice'a, a teraz moja choroba, to nie spłata długu za tę całą sławę i szczęście, które wcześniej dał nam los – tłumaczy RobinGibb. – Z drugiej jednak strony ciężko pracowaliśmy na to wszystko. Choroba i śmierć moich braci uświadomiły mi, że z każdego dnia trzeba czerpać garściami i robić to, na co ma się ochotę.