– Każdy z Beatlesów zyskiwał na niezależności – stwierdziła Yoko Ono podczas rozmowy z dziennikarzem muzycznym Joe Smithem w 1987 r. – Każdy z nich chciał opuścić zespół, jedynie Paul nalegał, by The Beatles kontynuowali działalność – opowiada wdowa po Johnie Lennonie i dodaje: – Chciał, żeby to był jego zespół. Pozostali mieli stanowić tylko tło.

Reklama

Wyznania Yoko Ono rzucają nowy cień na odwieczne pytanie, kto faktycznie doprowadził do rozpadu słynnej czwórki z Liverpoolu. Przez lata to właśnie w niej fani grupy widzieli powód zakończenia działalności The Beatles; przylgnęła nawet do niej niechlubna łatka "czarnej wdowy rocka". W październiku 2012 roku jednak Paul McCartney zwolnił Yoko z odpowiedzialności, utrzymując, że to zabiegi menedżera Allena Kleina poróżniły członków zespołu.

Za zatrudnieniem Kleina optował John Lennon, podczas gdy Paul McCartney próbował przeforsować na to stanowisko kandydaturę swojego... teścia, Lee Eastmana. The Beatles obawiali się jednak, że koligacje rodzinne mogą doprowadzić do wypromowania McCartneya na wiodącego muzyka The Beatles. Choć po latach John Lennon przyznał, że zaufanie Allenowi Kleinowi było największym błędem, jego żona jest przekonana, że Eastman doprowadziłby zespół do jeszcze szybszego rozpadu i na zawsze poróżniłby Beatlesów na froncie prywatnym.

Yoko Ono w wywiadzie porównała Paula McCartneya do Diany Ross, której gwiazdorskie zapędy uczyniły z jej koleżanek zespołu The Supremes jedynie towarzyszące solistce chórzystki.