– Mamy w tej chwili do czynienia z pewną modą – tłumaczy Noel Gallagher. – Dziewczęta desperacko prowokują, chcą rozpocząć jakąś dyskusję... To słabe. Żal mi ich. Napiszcie dobrą piosenkę zamiast kręcić kolejny wyuzdany teledysk, to wam wyjdzie na dobre. Niedawno widziałem Miley Cyrus w telewizji i zastanawiałem się o co, do cholery, w tym wszystkim chodzi? Szkoda. Takie zachowania sprawiają, że kobiety w muzyce cofają się o jakieś pięć lat. Żeby była jasność – Adele czy Emeli Sandé to według mnie muzyka dla babć, ale ich piosenki są przynajmniej wiarygodne. Szokowanie jest łatwe, każdy może szokować. Mógłbym teraz pójść do biura "Rolling Stone'a" i nasrać na gotowane jajko. Ludzie powiedzieliby: "Wow, ale skandal!". Ale czy to jakoś pomogłoby mi w karierze? Nie. Gdybym poszedł do tego samego biura i zagrał świetną piosenkę, którą sam skomponowałem, pomógłbym sobie bardziej.

Reklama

Przy okazji artysta wypowiedział się też na temat innej znanej skandalistki, Lady GaGi. – Lady GaGa skończyła się po pierwszym albumie, który uwielbiały moja żona i córka – oznajmił Gallagher. – Od tamtej pory w zasadzie o niej nie słyszałem. O czym to świadczy? To po prostu kolejny produkt. Co więcej, GaGa pewnie właśnie sra na gotowane jajko. Ktoś je za chwilę zamrozi i nazwie to sztuką.

Dyskografię Noela Gallaghera zamyka longplay "High Flying Birds" z października 2011 roku.