Pierwsza biografia Stanisława Grzesiuka przywraca mu w pewnym sensie sławę "chłopaka z ferajny", barda przestępczego Czerniakowa, którą podważała jego siostra, Krystyna Zaborska w 1988 r. w rozmowie z "Rzeczpospolitą". W 1984 r. w Operetce Warszawskiej wystawiono musical oparty na wątkach „Boso, ale w ostrogach" i rodzina Grzesiuków poczuła się bardzo dotknięta sposobem, w jaki została tam przedstawiona. Zaborska mówiła wtedy, że w ich domu nigdy nie było pijaństwa, że przed wojną żyło im się tak dobrze, że cała trójka dzieci uczyła się gry na instrumentach u płatnych nauczycieli. Twierdziła też, że obraz Grzesiuka, jako członka "szemranej" społeczności Czerniakowa, to w dużej mierze autokreacja, ponieważ tak naprawdę był dość grzecznym chłopcem z dobrego domu.

Reklama

Z książki Janiszewskiego wynika jednak, że czerniakowska sława Grzesiuka, zwanego "na dzielnicy" Kozakiem, nie była tak do końca autokreacją. Rodzina mieszkała przed wojną w najbardziej okazałej kamienicy przy ul. Tatrzańskiej, na warszawskich Sielcach, zajmowali jednak tylko jedną izbę, bez wygód. Sielce traciły już wtedy sławę groźnej dzielnicy Warszawy - bardzo blisko, od strony Łazienek powstawały nowe domy z drogimi mieszkaniami, ale Tatrzańska pozostała zaniedbaną uliczką, zamieszkałą przeważnie przez biedotę. Ojciec rodziny, Franciszek Grzesiuk, wykwalifikowany robotnik w fabryce parowozów na Kolejowej, działacz PPS, człowiek powszechnie na Sielcach szanowany, był raczej wyjątkiem w kwartale ulic, gdzie ton nadawały miejscowe "ferajny", mniej lub bardziej ocierające się o świat przestępczy. Centrum duchowym części Czerniakowa, z którą identyfikował się Grzesiuk, była knajpa na rogu Czerniakowskiej i Chełmskiej "U Bandyty na Wojtówce". „Gdyby kategorii było dwadzieścia, to ta knajpa byłaby dwudziestej kategorii” - wspominał Grzesiuk po latach to miejsce. Jak pisze Janiszewski, w licznych bójkach firmową specjalnością Staśka było walenie przeciwnika bykiem, z głowy.

Z książki Janiszewskiego wynika, że rodzina Grzesiuków - uczciwa i przyzwoita, zapobiegła wkroczeniu Stasia na drogę kariery złodziejskiej, choć pewne zapędy w tym kierunku przejawiał. Nie dało się jednak doprowadzić do ukończenia przezeń jakiejś szkoły. Dzięki protekcji ojca znalazł zatrudnienie w Państwowych Zakładach Tele i Radiotechnicznych przy ul. Grochowskiej ale bardziej niż praca interesowało go życie towarzyskie.

Podczas okupacji Grzesiuk przez jakiś czas żył z dokonywanych z kolegami włamań do niemieckich magazynów a także z szabru opuszczonych mieszkań. Związki Grzesiuka z ruchem oporu nie były, wbrew temu, co sam później mówił, zbyt silne. Broń, za przechowywanie której był poszukiwany przez Gestapo, nie była własnością AK. Należała do kolegów z "ferajny", którzy bali się trzymać ją w domu. Stasiek Grzesiuk lekceważył niebezpieczeństwo.

Reklama
Media

Wiąże się z tym zresztą romantyczna historia w jego życiu, taka jak w piosence "Syn ulicy". Grzesiuk podczas pracy w fabryce poznał piękną Basię, przez którą zrobił się mu "bałagan na facjacie", jak jego koledzy określali zakochanie. Idylla trwała krótko - Basia nie tylko zaczęła namawiać Grzesiuka żeby zabił jej męża, ale zdradzała go na prawo i lewo. Gdy oburzony Grzesiuk zerwał z nią, doniosła na Gestapo, że dawny kochanek przechowuje w domu broń. Grzesiuk przez jakiś czas ukrywał się, ale został ujęty w jednej z łapanek organizowanych na początku 1940 r. przez Niemców. W niewoli miał spędzić następne 5 lat.

Najpierw trafił na roboty w okolice Koblencji. Za pobicie gospodarza i ucieczkę z gospodarstwa, Grzesiuka zesłano do obozu koncentracyjnego w Dachau, skąd po kilku miesiącach przeniesiono go do Mauthausen. Przebywał tam do maja 1945 r., kiedy obóz wyzwoliły wojska amerykańskie. Przeżył m.in. dzięki muzyce. Został członkiem obozowego zespołu, udało mu się nawet sprowadzić do obozu bandżolę, na której grał do końca życia.

9 lipca 1945 r. Grzesiuk wrócił do kraju. W 1946 r. ożenił się, miał dwoje dzieci – córkę Ewę i syna Marka. Niedługo po powrocie do Warszawy wstąpił do PPR, po skończeniu partyjnych szkoleń był wicedyrektorem do spraw administracyjnych kolejno w kilku placówkach służby zdrowia. W pracy nie był gwiazdą - zdarzało mu się pić i wywoływać awantury. Szybko jednak okazało się, że z obozu Grzesiuk wyniósł gruźlicę i większą część czasu zaczął spędzać w sanatoriach. Pierwszą z trzech swoich książek Grzesiuk napisał dzięki pisarce Janinie Preger, którą spotkał w szpitalu. To ona zachęciła go do pisania. Unieruchomiony w łóżku Grzesiuk spisał swoje obozowe wspomnienia, które ukazały się jako „Pięć lat kacetu” (1958). Pierwsze rozdziały zapisał w otrzymanej od pielęgniarek starej książce wypisów.

Reklama

Aby urozmaicić spotkania autorskie zaczął śpiewać piosenki i wtedy właśnie narodził się Grzesiuk - bard Warszawy. Zaproszono go do „Podwieczorku przy mikrofonie”, którego wówczas słuchała cała Polska, zaczął występować regularnie, stał się popularny, jako wykonawca piosenek z przedwojennego folkloru stolicy, takich jak "Czarna Mańka", "Bujaj się Fela", "Bal na Gnojnej", "Ballada o Felku Zdankiewiczu", "Komu dzwonią", "U cioci na imieninach" oraz "Nie masz cwaniaka nad warszawiaka". Akompaniował sobie na bandżoli i mandolinie. Pierwsze zarejestrowane nagrania piosenek Stanisław Grzesiuka pochodzą z 1959 r.

Kolejna autobiograficzna powieść Grzesiuka, "Boso, ale w ostrogach" (1961), przenosi czytelnika w świat "szemranych" dzielnic przedwojennej Warszawy, zamieszkałych przez ludzi biednych, ale honorowych. Szczególnie malowniczo przedstawia się w książce półświatek bandytów, warszawskich apaszów, chłopaków z ferajny, którzy może i kradną, ale robią to z fantazją. Miarą talentu Grzesika jest fakt, że jego wizję przedwojennej Warszawy, wielu czytelników przyjęło jako szczerą prawdę, choć jest to niewątpliwie w dużym stopniu kreacja literacka.

Stanu zdrowia Grzesiuka nie poprawiała jego skłonność do alkoholu. Podobno nawet do sanatoriów, gdy był już po dwu operacjach, odwiedzający go koledzy obowiązkowo przywozili mu wódkę. Trzecia książka Grzesiuka, wydana dopiero w rok po śmierci pisarza, "Na marginesie życia" opisuje ten właśnie okres jego życia - walkę z chorobą. Stanisław Grzesiuk zmarł w 21 stycznia 1963 r. w Warszawie. Jest patronem jednej z ulic na warszawskim Czerniakowie.

Książka "Grzesiuk. Król życia" Bartosza Janiszewskiego ukazała się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.