Na brytyjskiej scenie, 66-letni dziś, Peter Hammill zabłysnął już pod koniec lat 60. Założył wtedy progresywną rockową formację Van der Graaf Generator. W następnej dekadzie rozpoczął karierę solową. Ta trwa do dzisiaj. Ostatnim jej aktem jest płyta "...All That Might Have Been...". Ukazała się w trzech wersjach, na pojedynczym CD, winylu i w zestawie trzech CD.
Podstawowy album składa się z 21 kompozycji, choć to określenie niespecjalnie pasuje do tych muzycznych fragmentów. To jakby szkice przechodzące z jednego w kolejny. Głównie słychać gitary i syntezatory oraz głos Hammilla, często brzmiący tak, jakby był narratorem jakiejś niespecjalnie wesołej opowieści.
To dziwna, nietypowa płyta, jakby jedna muzyczna opowieść, którą trzeba połknąć naraz. Nie każdy da radę, bo to nie są popowe, przyjemne melodie. Ale Hammill wydaje swoje muzyczne wariacje we własnej wytwórni Fie! Records, nie musi się więc oglądać na trendy. I dobrze na tym wychodzi.
Peter Hammill | ...All That Might Have Been... | Fie!/Sonic
Reklama