25 września w siedzibie wytwórni Third Man Records w Nashville odbywało się wielkie święto. Premierę miała nowa, trzecia płyta projektu The Dead Weather. Z tej okazji dla fanów przygotowano szampana, ciasta, przekąski (a dokładniej tacos), miejsce do gry w cornhole (rzuca się woreczkami z kukurydzą do celu), a przede wszystkim płyty (głównie winyle, w których specjalizuje się wytwórnia) i specjalne (wyrabiane na miejscu) koszulki zespołu. W ten sposób po raz kolejny nietypową akcją swój zespół, do tego wydawany we własnej wytwórni, promuje jedna z najważniejszych postaci współczesnego rocka Jack White. Promuje album "Dodge and Burn", czyli przesiąkniętą surowym rockiem bezkompromisową miksturę stworzoną przez White'a i trzy inne wyjątkowe postaci.

Reklama

Przy mikrofonie mamy wokalistkę Alison Mosshart, która 12 lat temu zaczęła karierę z zespołem The Kills. Przy gitarze rządzi Dean Fertita, nagrywający z Queens of the Stone Age, Beckiem, The Waxwings, Hello=Fire i Eagles of Death Metal. Basistą jest z kolei Jack Lawrence, który przed laty zaczął karierę, grając w rockowej kapeli The Greenhornes. Wszyscy spotkali się wcześniej, partycypując w innym projekcie Jacka White'a The Raconteurs.

Jako The Dead Weather pierwszy krążek wypuścili w 2009 roku. Wypełniony surowym retro rockiem z naleciałościami bluesa materiał doszedł do szóstego miejsca listy Billboard 200. Już rok później pojawił się drugi album "Sea of Cowards", ponownie czarujący brudnym rock'n'rollem z elementami psychodelii. Dotarł o jedno miejsce wyżej na wspomnianej liście. Po nim w biografii The Dead Weather nastąpiła przerwa, nie znaczy to jednak, że jego członkowie opalali się na leżakach. Jack White wydał dwa znakomite solowe albumy "Blunderbuss" i "Lazaretto". Kilka innych wyprodukował, chociażby Wandy Jackson i Jerry'ego Lee Lewisa. Alison Mosshart wydała z The Kills płytę "Blood Pressures". Spełniła też swoje marzenie. W galerii w Nowym Jorku pokazano bowiem po raz pierwszy jej obrazy, które malowała w przerwach między muzykowaniem. Dean Fertita, w międzyczasie, nagrywał z QOTSA, a Lawrence m.in. z City and Colour.

Reklama
Reklama

Pogłoski o nowym materiale The Dead Weather zaczęły pojawiać się w 2013 roku, jednak płytę udało im się wydać dopiero teraz. Warto było czekać. Kwartet ponownie zachwyca swoim spojrzeniem na muzykę rockową. Główne partie wokalne wykonuje Mosshart, która o walce o mikrofon z Jackiem White'em magazynowi "Spin" powiedziała: – Zasadniczo wygląda to tak, że kto pierwszy, ten lepszy. Kto napisze tekst, śpiewa dany utwór. A że zazwyczaj Jack siedział przy bębnach, tworząc piosenki, to ja miałam czas pisać teksty. Dalej zaś zdradziła kulisy powstawania piosenek: – Każdy brał swój instrument i zaczynaliśmy jammować. Po jakiś 45 minutach mieliśmy nową piosenkę. Nie stawialiśmy sobie żadnych celów ani ograniczeń. Po prostu graliśmy, aż wyjdzie coś fajnego.

Alison może nie powala na "Dodge and Burn" swoimi możliwościami wokalnymi, ale jej dziki głos pasuje do ostrych gitar Fertity i przerobionego przez analogowy syntezator bas Lawrence'a. Ten wyjątkowy gadżet daje niesamowity efekt rzężącego basu. White dokłada do tego perkusję w dzikim stylu. Dobrze widać to na filmie wypuszczonym przy okazji premiery płyty (kolejny nietypowy sposób promocji). White opowiada w nim, jak wyglądało nagrywanie perkusji na "Dodge and Burn", z czego składa się jego zestaw i jak uzyskał pożądane brzmienie. Na koniec cały zespół wykonuje swoją kompozycję. Pełen humoru filmik wyreżyserowany przez samego White'a kończy się zbliżeniem na bęben basowy, w który Jack wbił pedał, robiąc w nim dziurę. To doskonale pokazuje styl i charakter całego zespół. White wali w bębny, jakby była to jego ostatnia piosenka. Równie agresywnie (choć nie znaczy to zawsze szybko) grają na gitarach Fertita i Lawrence. Jest w ich graniu punkowa energia, echa klasycznego rocka z lat 70, a do tego bluesowa szczerość i spora dawka luzu. Takie płyty jak "Dodge and Burn" pokazują, że rock'n'roll wciąż ma niszczycielską siłę.

The Dead Weather | Dodge and Burn | Third Man Records/Warner