Projekt wizualny, płyta z zaskoczenia, osobiste teksty, mieszanka gatunków trudna do sklasyfikowania, przepych, zaproszone wielkie gwiazdy muzyki – to wszystko już u Beyoncé Giselle Knowles znamy. Jej poprzednia płyta "Beyoncé" też pojawiła się niespodziewanie (choć oczywiście podkład promocyjny był pod nią precyzyjnie przygotowany) i też w zasadzie była projektem wizualnym, każdej piosence towarzyszy klip. Teraz Beyoncé poszła nieco dalej, bo najnowszemu krążkowi "Lemonade" towarzyszy projekt filmowy scalający cały album. Godzinny obraz zadebiutował na HBO 23 kwietnia. To nie pierwsza filmowa przygoda artystki, także z tą stacją. Trzy lata temu w HBO premierę miał dokument o Knowles "Life Is But a Dream". Teraz mamy "Lemonade", również w dużej mierze dokumentujący życie Beyoncé, i to w ostatnim, burzliwym okresie, w którym jej związek z Jayem-Z przeżywa bardzo poważny kryzys. Do jego stworzenia zatrudniła takich gigantów wideoklipów, jak Melina Matsoukas, Jonas Akerlund czy Mark Romanek.

Reklama

Album pojawił się niespodziewanie, ale de facto Beyoncé zapowiadała go od miesięcy. W lutym usłyszeliśmy singiel i poznaliśmy wideo do "Formation". Bey wykonała go na żywo podczas finału Super Bowl. Pełnemu politycznych nawiązań oraz opowiadającym o rodzinie Knowles kawałkowi towarzyszyła premiera nowej linii ubrań odwołujących się do twórczości artystki. Po niecałych trzech miesiącach otrzymaliśmy całość "Lemonade". Skąd ten tytuł, wyjaśnia się w piosence "Freedom". Cytuje tam słowa babci Jaya-Z, które znalazły się w jej przemowie podczas 90. urodzin w kwietniu 2015 roku: – I had my ups and downs, but I always found the inner strength to pull myself up. I was served lemons, but I made lemonade.

Reklama

Kawałek z tekstem o braniu życia za grzywę i walce o swoje oraz z fragmentami o politycznym zabarwieniu to doskonała soulowo-rockowa kolaboracja z Kendrickiem Lamarem. Beyoncé zaprosiła na "Lemonade" również innych genialnych muzyków. Znakomite surowe brzmienie ma "Don't Hurt Yourself" z Jackiem White'em. Świetnie wypadają także mroczne "6 Inch" z The Weeknd oraz niepokojąca ballada, trwająca ledwie ponad minutę "Forward" z Jamesem Blake'em. Queen B po raz kolejny pokazała, że doskonale potrafi dobrać sobie współpracowników. Tak jak sample. Na "Lemonade" korzysta chociażby z dobrze znanych motywów z piosenek Burta Bacharacha, Led Zeppelin, Hooverphonic czy Outkast.

Reklama

Lirycznie najbardziej dostaje się Jayowi-Z, do którego Beyoncé zwraca się m.in. takimi uroczymi słowami: – Who the fuck do you think I am? You ain’t married to no average bitch, boy, You can watch my fat ass twist, boy, as I bounce to the next dick boy. Mąż wokalistki pojawia się też w filmie "Lemonade", tak jak zresztą ich wspólna córka czy mama Knowles. Feministyczny przekaz płyty podkreśla obecność w filmie chociażby tenisistki Sereny Williams, aktorek Halle Berry i Amandli Stenberg czy wokalistki Ibeyi. Ważną osobą na tej płycie jest również postać poetki o afrykańskich korzeniach Warsan Shire, której wiersze wykorzystała Beyoncé. Przekaz, jaki płynie z tekstów (często dość wulgarny) i filmu, jest bardzo osobisty, na szczęście przełożyło się to na świetne kompozycje. To z kolei na znakomite recenzje i sprzedaż. "Lemonade" to kolejny album Amerykanki, który trafił na szczyt listy "Billboardu". Tak jak jej wszystkie poprzednie pięć płyt, co jest absolutnym rekordem tego zestawienia.

Beyoncé stworzyła koktajl nieco kwaśny, niełatwy do przełknięcia, ale orzeźwiający i pobudzający.

Beyoncé | Lemonade | Sony Music