Wynik pojedynku The Beatles vs. Kraftwerk może wydawać się przesądzony już w pierwszej rundzie na korzyść Brytyjczyków. W końcu kto nie poda przynajmniej dziesięciu tytułów piosenek, większości z nich nie zanuci, a do tego jednym tchem nie wymieni nazwisk wszystkich jego członków? Z Kraftwerk może być trudniej: „Das Model”, „Trans-Europe Express”, „Die Roboter”... Wszystkie zaśpiewane po niemiecku albo w ogóle nie mają tekstu. Do tego łatwiej przypomnieć sobie sylwetki robotów niż twarze samych twórców muzyki. Nie mówiąc o tym, że znacznie mniej osób kojarzy nazwę Kraftwerk, a sprzedaż jego płyt zawsze była nieporównywanie mniejsza. Ale czy to znaczy, że niemiecka formacja nie może równać się z Fab Four?

Reklama



Styl

Wpływ The Beatles na dzisiejszą muzyką jest nieoceniony. Większość zespołów zaczynała od utworów Lennona i McCartneya oraz do dziś ma je w swoim repertuarze. Harmonie wokalne, aranżacje i brzmienie odbiły mocne piętno na latach 60. i doprowadziły do skomasowanej „brytyjskiej inwazji” podobnych zespołów. Natomiast w późniejszym okresie „Revolver” i „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band” The Beatles dołączyli do fali zespołów psychodelicznych, otwartych na eksperymenty również z tradycją orientalną. Kto wie, czy muzycy nie poszliby krok dalej w kolejnej na dekadzie, ale bez wątpienia złożyli podwaliny pod rozwój pop-rocka oraz indie-rocka.

Ale to formuła muzyczna Kraftwerk okazała się bardziej wizjonerska i rozwojowa. Właściwie dopiero na albumie „Techno Pop” pojawił się właściwy termin na jej określenie. Wcześniej jednak nagrania grupy trafił do różnych środowisk – w Detroit „Computer World” odkryli producenci techno, w Nowym Jorku „Trans-Europe Express” wykorzystał pionier hiphopu i electero Afrika Bambaataa, w Manchesterze w pierwszych płytach zasłuchiwali się członkowie nowofalowego Joy Division oraz New Order, a w Basildon gwiazdy synth-popu Depeche Mode. Tak nastąpiła prawdziwa eksplozja nowych gatunków!

Reklama



Technologia

Ważnym aspektem fenomenu zarówno The Beatles, jak i Kraftwerk był ich wkład w rozwój techniki nagrywania oraz grania. Z pomocą George’a Martina w ciągu dekady Fab Four wykonali niesamowity skok technologiczny – od nagrywania dwóch ścieżek instrumentów na „Please Please Me”, potem czterech i ośmiu na „Abbey Road”. Pozowoliło im to na większych rozmach kompozycyjny, rozszerzenie rockowej formuły o wielogłosowy śpiew, bogatszą sekcję rytmiczną i elementy klasyczne (instrumenty dęte, smyczkowe), jak na „White Album” . A utworem „Revolution 9” muzycy pokazali, że nie obce były im nawet akademickie eksperymenty tape music.

Reklama

A dla członków Kraftwerk muzyka współczesna i wszelkie poszukiwania były punktem wyjścia do pisania piosenek. Część z nich ukończyła konserwatorium, znała twórczość Stockhausena, próbowała sił w elektroakustycznych improwizacjach. Wreszcie artyści zbudowali własne studio Kling Klang, w którym znajdowały się syntezatory i automaty perkusyjne. Na płytach „Radio-Activity” czy „Man-Machine” oswajali więc słuchaczy z nowymi dźwiękami i instrumentami, takimi jak Minimoog czy ARP Oddysey które od lat 80. zdominował muzykę popularną - odmienili sposób jej tworzenia w studiu oraz wykonywania na żywo.



Przekaz

Cały postęp w muzyce szedł w obydwu przypadkach z duchem czasów, reprezentował zmiany technologiczne oraz społeczne i kulturowe. Złoty okres beatlemanii to był czas rosnącej swobody obyczajowej wśród młodzieży. Dziewczyny wyrywały włosy z głowy na koncertach i piszczały z wrażenia, kiedy Paul, George, John i Ringo epatowali niewinną seksualnością, a chłopcy nosili podobne fryzury i garnitury. Ten wizerunek utwierdzany była na okłądkach płyt i w filmach („Help!”). W drugiej połowie dekady The Beatles zainspirowani ruchem hippisowskim zaczęli przypalać trawkę, brać LSD oraz nieść pokojowy przekaz na „Let it Be”, a nie tylko śpiewać słodkie piosenki o miłości.



Pod względem treści Kraftwerk pozostawiali jednak chłopców z Liverpoolu daleko w tyle. Po pierwsze odbudowywali niemiecką kulturę po wojennym spustoszeniu. Odwoływali się do Bauhausu i do romantycznej muzyki klasycznej, hołdowali europejskiej tradycji wobec dominacji kultury anglosaskiej. Byli aseksualni („Das Model”) i anonimowi („Showroom Dummies”), zakochani w technologii („Computerliebe”) i zapracowani jak roboty („Die Roboter”). Każdy album traktowali jako oddzielny koncept dotyczący rozwoju technologicznego i dyskursu humanistycznego. A ich minimalistyczna muzyka, prosty tekst oraz symboliczna oprawa wizualna występów do dziś wyznacza trendy sztuki z pogranicza masowej rozrywki i multimediów.

Wspominając ubiegłoroczne koncerty Kraftwerk w Krakowie i słuchając boksu „The Catalogue” trudno nie odnieść wrażenia, że twórczość grupy wciąż pozostaje świeża i oryginalna oraz zyskała ponadczasowy charaktery – jak nieśmiertelne przeboje The Beatles.