Jesteście gotowi na historie o seryjnym mordercy Kubie Rozpruwaczu i dziewczynie-pasożycie? Kolekcję takich właśnie makabresek przynosi "Strange House", debiutancki album londyńskiego kwintetu The Horrors. Jeszcze zanim płyta się ukazała "New Musical Express" pisał, że Horrors są najbardziej ekscytującą brytyjską grupą od czasów Sex Pistols. "Strange House" budzi na przemian wielki entuzjazm i jawną wrogość. A to znak, że jątrzy.

Reklama

Horrors mogą irytować, ale to wcale nie dziwi, bo dawno nie było tak wystylizowanej grupy. Wyglądają niczym zombie, którzy powstali z grobu, by udawać wiktoriańskich dekadentów. Jedni widzą w nich żałosnych muzykujących krewnych rodziny Adamsów, inni mistrzów lubującego się w przerysowaniach stylu camp. Pod wrażeniem The Horrors był sam Chris Cunningham, arcymistrz klipów (Aphex Twin, Bjork, Madonna), który zgodził się wyreżyserować film do ich debiutanckiego singla "Sheena Is A Parasite". Bo też w przypadku The Horrors image nie zastępuje muzycznej ekspresji, ale ją podkreśla.

Cóż z tego, że na "Strange House" prezentują kompilację pomysłów sprzed lat, skoro jest ona zagrana z pasją, żywiołowo i upiornie. The Horrors zapisują po prostu kolejny rozdział historii horror rocka. Zjawisko ma swe korzenie w garażowym rocku lat 60., kiedy to zapomniane dziś zespoły chętnie serwowały piosenki inspirowane kiczowatym koszmarem z filmów klasy B i groszowej literatury. W latach 70. o takim graniu mówiło się szok rock, a za sprawą takich artystów jak Alice Cooper przedarło się ono do popkultury.

Najpomyślniejszy czas dla horror rocka nastał jednak na przełomie lat 70. i 80., gdy upiorną tematykę podjęły zespoły natchnione punkową wściekłością i nihilizmem. Mieszający popkulturowy kicz z rockabilly The Cramps i paranoiczna reaktywacja korzennego bluesa w wydaniu Birthday Party Nicka Cave’a to sztandarowe przykłady tej fali. Skończyło się na wystudiowanej dekadencji zespołów w rodzaju Christian Death i Bauhaus, które dały początek estetyce gotyckiego rocka. Muzyczny gotyk szybko wyczerpał swoje możliwości.

Reklama

I na tym tle objawia się atut The Horrors, którzy przywracają najwyższe, bliskie szaleństwa temperatury horror rocka. Ich wściekła energia bliska jest Birthday Party i The Cramps. Niewykluczone, że The Horrors okażą się prorokami nowej mody. Upiorny postpunk to jeszcze jeden trend do odkrycia przez nastolatków rozmiłowanych w graniu z końca lat 70. Do tej fali odwołuje się też głośna grupa z Australii Love Of Diagrams, która na albumie "Mosaic" wypada niczym wczesne Siouxie And The Banshees. Drugą płytę szykuje też polska gwiazda horror rocka Miguel And The Living Death, zespół, który ze swadą wskrzesza upiorną fuzję garażowego rocka lat 60. i punka.


The Horrors
"Strange House"
Polydor