Jones od początku swojej kariery współpracuje z innymi muzykami. Podczas realizowania tych projektów chętniej wysuwa pazur niż na solowych płytach.

Projekty zebrane na "...Featuring" pokazują, że córka Ravi Shankara – jednego z najsłynniejszych muzyków indyjskich, wirtuoza sitaru, który wystąpił na legendarnym Woodstocku w 1969 roku – nie tylko wie, jak koić swoim miękkim wokalem przy akompaniamencie delikatnego fortepianu. Potrafi rapować ("Life Is Better" z Q-Tipem), brzmieć mrocznie, jakby śpiewała na stypie w barze dla wampirów z filmu "Od zmierzchu do świtu" ("The Best Part" z El Madmo), a nawet pięknie usunąć się ze swoim wokalem na drugi plan ("Soon The New Day" z Talibem Kweli).

Reklama

Pierwszy wyraźny zakręt od smooth jazzu Norah wzięła, współpracując ze specjalistą od nietypowych projektów Mike’em Pattonem. W ramach płyty wydanej jako Peeping Tom w piosence "Sucker" Norah syczy wściekle "Sucker, sucker, motherfucker". Piosenkę nagrali w czasie, kiedy Jones była po swoich dwóch sprzedanych w milionach egzemplarzy albumach, nagrodach Grammy i po tym, jak znalazła się na liście tygodnika "Time" najbardziej wpływowych osób w 2004 roku. Tym występem pokazała, że doskonale wie, że muzyczna zmiana jest konieczna, by wyszła ze świata smooth jazzu, który prędzej czy później zapędzi ją w jałową muzycznie drogę.

Zresztą wokalistka zdawała sobie z tego sprawę dużo wcześniej. W wywiadzie dla brytyjskiego "Guardiana" w 2002 roku, czyli wtedy, kiedy ukazał się jej debiut, mówiła, że najbardziej boi się zaszufladkowania. Kiedy śpiewała u Pattona, zaczęła również szukać innego pomysłu na swój solowy materiał. Na swojej trzeciej płycie "Not Too Late" Norah, która po raz pierwszy była autorką lub współautorką wszystkich piosenek, pokazała bardziej mroczne oblicze.

Reklama



Jeszcze bardziej oddaliła się od cukierkowego image’u na kolejnym albumie "The Fall". Miejsce kojących brzmień fortepianu zastąpiła mrocznymi, głośnymi gitarami, a za produkcję brudnych dźwięków odpowiada producent Jacquire King współpracujący z Kings Of Leon i Tomem Waitsem. Co prawda Norah tą płytą nie dokonała jeszcze muzycznego zakrętu o 180 stopni, ale widać doskonale, że znudziło jej się już usypianie jazzowo-popowymi balladkami.

Póki co pełny upust swojej drugiej muzycznej naturze daje właśnie w pobocznych projektach. Zebrane na "…Featuring" pokazują, że dużo ciekawiej niż solo wypada, wiedząc, że obok niej stoi inny geniusz muzyki.

Reklama

Oprócz projektów, do których wokalistka została zaproszona, na "...Featuring" znalazły się też efekty jej pracy z artystami, których podziwia, i numery, na których się wychowała. Są duety z Rayem Charlesem ("Here We Go Again") i Willie Nelsonem ("Baby It’s Cold Outside"). Śpiewa covery Elvisa Presleya ("Love Me"), Johnny’ego Casha ("Bull Rider") i Joni Mitchell ("Court & Spark"). W "Love Me" brzmi jak jedna z Andrews Sisters, w "Creepin’ In" u boku Dolly Parton pokazuje, że mogłaby zostać gwiazdą country, a w coverze Roxy Music "More Than This" nagranym z gitarzystą Charlie Hunterem jeszcze przed wydaniem jej debiutanckiego albumu jest jednocześnie niewinna, seksowna i przy tym wokalnie wyluzowana jak na żadnym swoim albumie. Zresztą większość piosenek z "...Featuring" nie mogłaby trafić na jej solowe płyty. Są one bliższe jej drugiej muzycznej naturze. Nie tej ugrzecznionej, przebojowej, ale tej, w której Norah Jones nie spina się wynikami sprzedaży i nie odpowiada za cały materiał.

Norah Jones | …Featuring | EMI Music Poland