Zostałby jedną z najważniejszych postaci w historii muzyki, nawet gdyby nigdy nie spotkał Michaela Jacksona i nie wyprodukował jego "Thrillera" i "Bad".
W 1962 roku Quincy Jones został jednym z szefów najważniejszej wtedy wytwórni muzycznej Mercury Records, przełamując tym samym barierę w show-biznesie dotyczącą koloru skóry. Czarnoskórym artystom drzwi na muzyczne szczyty otworzył też znakomitą współpracą z Jacksonem.
Ogółem Quincy Jones otrzymał 27 nagród Grammy przy rekordowej liczbie 79 nominacji. Był też kilkakrotnie nominowany do Złotych Globów i Oscara, otrzymał Polar Music Prize.
Sam Quincy zrozumiał, jak wiele znaczy, już na początku lat 60., kiedy zadzwonił do niego Frank Sinatra i zaproponował współpracę. W jednym z wywiadów Jones przyznał: „Kiedy zaczynasz pracę z Sinatrą, wiesz, że spotkało cię coś wyjątkowego”. Nagrywając w studiu z Frankiem, Quincy już miał CV wypełnione wybitnymi nazwiskami: Ray Charles, Peggy Lee czy Duke Ellington.
Reklama
Po Sinatrze do grona współpracowników Jonesa dołączyły jeszcze Ella Fitzgerald i Aretha Franklin. Quincy pisał też muzykę do filmów, m.in. "Ucieczki gangstera". Wreszcie w 1979 roku wyprodukował album Michaela Jacksona "Off tfe Wall", zmieniając w ten sposób utalentowanego chłopca znanego z Jacksons 5 w dojrzałego artystę. Płyta sprzedała się w 20 milionach egzemplarzy, a singiel "Don’t Stop ‘til You Get Enough" otrzymał Grammy. Tym albumem Jones wraz z Michaelem połączyli miłośników klasycznego czarnego brzmienia Motown z fanami nowego disco.
Reklama



Po nim był "Thriller", który pokochali także fani rocka, głównie dzięki numerowi "Beat It", w którym na gitarze gra Eddie Van Halen. Ten album sprzedał się już w 110 milionach egzemplarzy i otrzymał siedem nagród Grammy.
Na najnowszej płycie Quincy’ego "Q: Soul Bossa Nostra" znalazła się nowa wersja numeru "P.Y.T." z "Thrillera". W oryginale śpiewały w nim siostry Michaela, w nowej wersji T-Pain i Robin Thicke. Barry White i George Benson to kolejni dawni współpracownicy Jonesa, których nowe wersje piosenek znalazły się na ostatniej płycie Jonesa. Przy tym albumie pracowali z nim jeszcze m.in. Mary J. Blidge i Wyclef Jean, dołączając do listy artystów, których muzycznie wychował Quincy.
Wielu z nich odeszło – Jones zdradził, że w zeszłym roku skreślił ze swojego notesu 188 nazwisk osób, które odeszły. Przy tym jest przeciwny muzycznemu wskrzeszaniu zmarłych. Otwarcie mówił, że jego zdaniem wydana po śmierci Jacko płyta "Michael" nie powinna się ukazać. Jej producent Teddy Riley odpowiedział na to, że Jones nie powinien oceniać tego materiału, bo z powodu wieku już ledwo słyszy. Jakby na przekór temu stwierdzeniu 77-letni Quincy Jones wydał nową płytę. Pomaga nią w karierze kolejnemu pokoleniu. Wybrani przez niego do projektu muzycy mają szczęście, przecież wszystko, czego dotknie Quincy, zamienia się w złoto.