Spotykamy się w pełnym zgiełku centrum Warszawy. Lubisz, gdy wokół ciebie dużo się dzieje?

Madox: Jak najbardziej! Uważam, że gdy w naszym życiu nie dzieje się wiele i nie ma wielu emocji, to jest trochę nudno. Intensywność wydarzeń zmusza mnie do szybkiego działania, a to potrafi być bardzo motywujące.

Reklama

Niedawno premierę miał twój debiutancki album "La Revolution Sexuelle". To duże przeżycie?

To wielkie emocje, a przede wszystkim nerwy. Fakt, że ta płyta jest już w sprzedaży, to dla mnie wielkie szczęście. Cieszę się, że wiele osób doceniło moją pracę, a negatywnymi opiniami się nie przejmuję. Chociaż to, że moja twórczość wywołuje skrajne emocje jest dla mnie również powodem do zadowolenia.

Reklama

Czy efekt końcowy jest zgodny z twoimi oczekiwaniami?

Jeżeli chodzi o strefę tekstową, to album jest taki, jaki chciałem, żeby był. Muzycznie również oddaje moją osobowość. Oczywiście, teraz myślę, że naniósłbym jakieś niewielkie poprawki, ale to dążenie do ideału jest normalne w pracy każdego artysty.

O czym jest "La Revolution Sexuelle"?

Reklama

Śpiewam o typowych problemach, które dotykają ludzi - samotność, nieszczęśliwa miłość. Poruszam również takie tematy, jak seksualność i śmierć. Każdy znajdzie na tym albumie coś, co go dotyka.

Wszystkie teksty są po francusku lub po angielsku. Dlaczego?

Nie ukrywam, że nie potrafię pisać po polsku. Piszę francusku, bo to przychodzi mi najłatwiej. Po angielsku natomiast wychodzi mi to coraz lepiej. Może zabrzmi to narcystycznie, ale nie jestem w stanie napisać równie dobrego tekstu po polsku, co w języku francuskim czy angielskim.

Piszesz po francusku, bo to właśnie we Francji spędziłeś część swojego dzieciństwa. Czy już wtedy interesowałeś się muzyką?

Od maleńkości lubiłem śpiewać. Można powiedzieć, że to we Francji miałem swój pierwszy występ. Oczywiście mówię to z przymrużeniem oka, bo miałem wtedy cztery lata i śpiewałem na Dzień Matki w kościele przy szkole, w której moja mama pracowała. Ale to chyba był mój mały debiut. (śmiech)



Później wróciłeś do Polski, ale pasja śpiewania nie osłabła...

Byłem w drugiej klasie podstawówki, gdy przyjechaliśmy do kraju. Zapisałem się na pierwsze lekcje śpiewu. Już wtedy wiedziałem, że chcę działać w tym kierunku. Zresztą, zawsze byłem rozśpiewanym dzieciakiem, buzia mi się nie zamykała!

I wyrosłeś na ekstrawaganckiego artystę. Bawisz się swoim wyglądem, wybierasz odważne stylizacje, malujesz się. Nie masz obaw, że staniesz się więźniem własnego wizerunku?

Na tę chwilę nie mam takiego problemu. Być może kiedyś w moim życiu strefy zawodowa i prywatna bardzo rozdzielą się i inaczej będę wyglądał na scenie, a inaczej na co dzień. Może tak być, że nie będę robił makijażu każdego dnia. Teraz też zdarza mi się wyjść z domu bez make-up'u i w byle jakich ciuchach. Na scenie jednak zawsze mam mocny makijaż, bo mój wizerunek to element twórczości - gdy występuję, chcę być artystą od stóp do głów.

Michał Szpak i ty jesteście często porównywani. Przeszkadza ci to?

Nie przeszkadza, ale staje się to już nudne. Wielokrotnie podkreślałem, że z Michałem mamy zupełnie różne podejście do naszej twórczości, muzyki i kariery. Podejmujemy odmienne wybory i jak widać, każdy z nas zajmuje się obecnie czymś innym. Poza ekspresją wizualną i tym, że ja i Michał lubimy makijaż, to tych cech wspólnych nie ma za wiele.

Gdzie będziesz za 10 lat?

Zawsze śmieję się, że na zabiegu z botoksu! A tak poważnie, mam nadzieję, że nadal na scenie i że będę mógł nadal dzielić się z innymi ludźmi moimi emocjami i przeżyciami. Sam jestem ciekawy, w jakim kierunku muzycznym to pójdzie. Nie mogę doczekać się tego, co przede mną.

Madox (właściwie Marcin Majewski) - szeroka publiczność poznała go w w 2009 roku, gdy wystąpił w polskiej edycji programu "Mam Talent". Dostał się do półfinału. Madox tworzy piosenki w języku angielskim i francuskim. 4 października 2011 roku odbyła się premiera jego debiutanckiego albumu "La Revolution Sexuelle". Ma 22 lata.