– Zmarnowałem ogromną część życia – przyznał Elton John. – Byłem uzależniony od prochów i skupiony wyłącznie na sobie. Ludzie wokół mnie, moi przyjaciele, umierali przez narkotyki, ale ja mimo to nie próbowałem z tym skończyć. To najgorsze w uzależnieniu. To jak choroba. Sam oczywiście nie uważałem się za narkomana, bo wydawało mi się, że narkoman to człowiek, który siedzi na ulicy z igłą w żyle, tymczasem byłem najprawdziwszym, rasowym ćpunem. Nie raz byłem bliski śmierci. Zdarzały mi się zapaści, robiłem się cały siny, traciłem przytomność. Znajomi zbierali mnie z podłogi i kładli do łóżka, a 40 minut później budziłem się i już wciągałem kolejną kreskę. Wtedy kokaina była moim sprzymierzeńcem, bo po niej stawałem się rozmowny, śmiały, byłem lubiany. Przez nią jednak straciłem wszystkich przyjaciół.
Ostatni longplay Eltona Johna to "The Union" nagrany wraz z Leonem Russellem. Album ukazał się w październiku 2010 roku.