Pierwszy koncert brytyjskiego aktora i muzyka odbył się w Barcelonie. Hugh Laurie zaprezentował zebrane na płycie "Let them Talk", klasyczne interpretacje bluesa z Nowego Orleanu. Większość miejsc w wypełnionej po brzegi sali Teatro Parallel, zajmowały kobiety. – Jaki on przystojny – wzdychała elegancko ubrana pani, która razem z torebką trzymała w ręku duże zdjęcie Hugh Laurie w... lekarskim kitlu.
Aktor wszedł na scenę punktualnie o dziewiątej. Ukłonił się i przywitał po hiszpańsku. Potem jeszcze próbował wytłumaczyć, że nie potrafi powiedzieć nic więcej w tym języku, ale jego wyjaśnienia z oksfordzkim akcentem nie do wszystkich dotarły. Krótkie włosy, gładko ogolona twarz i czarna koszula w czerwone róże rodem z amerykańskich rodeo, niewiele przypominały doktora z laską. – Koncentrujcie się na mojej koszuli i słuchajcie moich muzyków – zachęcał zebranych.
Laurie zasiadł najpierw za pianinem, ale zanim dotknął klawiatury posilił się whisky ze szklanki, którą zdobił duży herb Barcy. Grając na pianinie przesadnie gestykulował, śpiewał, grał na gitarze – żartując wcześniej, że dawali ją razem z koszulą,. Sam prezentował wykonywane piosenki, przed każdą z nich podkreślając, że to nie on jest autorem muzyki i tekstu. Zagrał 22 utwory, m.in. "Changes", "Tanqueray", "Green Green Rocky Road".
Aktor podbił barcelońską publiczność, z której wielu cierpliwie czekało na autograf po zakończeniu koncertu.