"Wciąż uprawiam muzykę rozrywkową głęboko osadzoną w tradycjach afrykańskich. Tyle tylko, że teraz odwołuję się do jej nowocześniejszych mutacji. Nigdy nie byłam przywiązana do określonej techniki, lecz radosnego ducha plemiennego muzykowania" - wyjaśnia wokalistka. Daulne wpisuje się tym samym w popularną mitologię mówiącą o czarnych korzeniach większości współczesnych gatunków muzycznych. Tyle tylko, że w przeciwieństwie do wielu afroamerykańskich "gawędziarzy", faktu tego doświadczyła na własnej skórze. Od swej pierwszej podróży do rodzinnego Kongo w 1984 roku, zwiedziła niemal cały Czarny Ląd, zahaczając przy okazji o Azję i Amerykę Południową. "R’n’b silnie osadzone jest w folklorze Mali, a hip-hop wiele ma wspólnego z muzyką Pigmejów. Z kolei unikalny styl Arethy Franklin budzi skojarzenia z tradycyjnymi śpiewami mauretańskimi" - wylicza artystka. Choć spekulacje Daulne mogą budzić poważne wątpliwości, nie sposób odmówić jej etnograficznej erudycji.

Reklama

Zap Mama to bodaj jedyny zespół wiązany z afrykańskim popem powołany do życia przez obywatelkę... Belgii. Maria Daulne urodziła się, co prawda, w Kongo jako dziecko mieszanego małżeństwa, jednak kulturę swej nominalnej ojczyzny znała przez wiele lat tylko z lakonicznych opowieści wychowującej ją w europejskim duchu, czarnoskórej matki. Zakazany owoc smakuje najlepiej, więc po ukończeniu dwudziestki artystka udała się do kraju przodków, ale też morderców jej ojca (Cyrille Daulne był jedną z ofiar wojny domowej). W samym sercu Afryki poznawała i praktykowała obfitujące w onomatopeiczne smaczki śpiewy Pigmejów. Owocem tej podróży stały się "Adventures In Afropea, Vol. 1" (1993), wyrafinowana, polifoniczna, a przy tym zaskakująco przebojowa muzyka, za której sprawą świat usłyszał o Zap Mamie. O ile afrykański pop powstał z przeniesienia zachodnich wpływów na grunt czarnego folkloru, o tyle debiutancki album belgijskiej formacji stanowił bezprecedensowy przykład czysto wokalnej muzyki rozrywkowej zainspirowanej jedną z najbardziej archaicznych tradycji muzycznych świata.

Na kolejne płyty Zap Mamy przenikały jednak coraz bardziej konwencjonalne chwyty. Najpierw pożyczane z egzotycznych kultur, które znalazły się na trasie podróży liderki, a od 2000 roku - żywcem przenoszone z klubów Nowego Jorku będącego obecną siedzibą zespołu. Na "Supermonn" Maria Daulne nie brzmi już, jak kongijska księżniczka, lecz jak soulowa diwa. Z oryginalnego stylu Zap Mamy pozostały już tylko afrykańskie smaczki brzmieniowe oraz rytmiczne. Wojownicza Maria Daulne tłumaczy, że zapragnęła stać się głosem „milczącej większości” świata. Zwrot ku modnym stylistykom popowym bez wątpienia pomógł jej być lepiej słyszalną, a czy zachowała przy tym wierność afrykańskim tradycjom, pokaże w warszawskim klubie Palladium.

Zap Mama

Warszawa, Palladium, 30.11

Reklama