Wszycy fani Cave’a koniecznie powinni pójść do kina na ten film nie tylko ze względu na muzykę, ale głównie na jego epizodyczną rolę pod koniec filmu.

Reklama

Po śmierci Jesse’ego Jamesa artysta ukrywający się dla niepoznaki pod rasową bródką pojawia się w saloonie z gitarą. Ubrany w elegancki czarny garnitur i z kapeluszem na głowie wykonuje balladę o bohaterskich czynach legendy Dzikiego Zachodu.

Australijczyk znany ze swoich mrocznych, poetyckich wcieleń wreszcie pozwala sobie na spojrzenie na siebie z przymrużeniem oka i zdradza słabość do amerykańskich bardów. "Straciłem swoją niewinność z Johnnym Cashem" - wspomina. "Oglądałem go w telewizji w wieku 9 lat i zrozumiałem, że muzyka może być jednocześnie diabelska i piękna".

Świętej pamięci „człowiek w czerni” na wiele lat rzucił na Cave’a urok i stał się jego największą inspiracją obok Elvisa Presleya, Leonarda Cohena, Johnny’ego Lee Hookera czy Niny Simone. Jego utwory wykonywał z Bad Seeds jeszcze na albumie „Kicking Against the Pricks”.

Reklama

Potem dostąpił zaszczytu współpracy z Cashem na jego ostatnich albumach z serii „Americana”, kiedy razem wykonali „The Mercy Seat” z repertuaru Cave’a czy sięgnęli po klasyka „I’m So Lonesome I Could Cry” Hanka Williamsa.

Szerokie zainteresowania Cave’a całą tradycją muzyki amerykańskiej widoczne są na jego ostatnich albumach „Abattoir Blues/ The Lyre of Orpheus” czy „Nocturama”, na których przewijają się wpływy bluesa, soul, gospel oraz kameralnych ballad w stylu nowego country.

Nick Cave w swoich tekstach, niczym wielbiony do dziś Johnny Cash, potrafi kreować postaci samotnych bohaterów, a ich dramatyczne losy ubarwiać przemocą, poczuciem zemsty, jak w dobrym westernie. Nic dziwnego, że trzy lata temu został poproszony o napisanie scenariusza do krwawej "Propozycji”, a teraz skomponował nastrojową ścieżkę do „Zabójstwa Jesse’ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda”. Trzymając się poetyki obrazu Andrew Dominika, Nick Cave wspólnie z Warrenem Ellisem skomponował kameralną muzykę na instrumenty smyczkowe i fortepian, która pełni raczej rolę tła filmowego.

Zamiast swobodnego ducha country & western czuć w niej raczej ponure światło, jakie na amerykańską tradycję rzucił Johnny Cash. Szkoda tylko, że płyta pozbawiona jest piosenek Cave’a i bez filmu zupełnie się nie broni.