W ciągu prawie czterdziestu lat, które minęły od śmierci muzyka, stał się on rekordzistą w ilości wydanych pośmiertnie albumów. Różnego rodzaju matrieriałów ukazujących się bez jego zgody zebrały się już setki. Pewnie są warte wielokrotnie więcej.

Reklama

Czy z Lenny'ego Kravitza byłby dobry Hendrix? >>>

"Jimi był pracoholikiem. Po powstaniu studia Electric Lady mógł spędzać tam cały czas i nieustannie nagrywać. Zupełnie jakby wiedział, że zostały mu tylko cztery lata, żeby stworzyć to wszystko. Jestem w posiadaniu niesamowitego zbioru oryginalnych nagrań" - mówi siostra rockmana.

Gitarzysta nagrał za swojego (krótkiego, bo niespełna 28-letniego) życia tylko cztery płyty, ale pozostawił wiele niepublikowanych nagrań studyjnych i koncertowych. Wiele kontrowersji wywołały kompilacje "Crash Landing" oraz "Midnight Lightning" z 1975 roku ze względu na sporą ingerencję producenta Alana Douglasa w muzyczny materiał, np. dogrywanie fragmentów utworów przez przeciętnych muzyków, którzy nigdy nie grali z Hendrixem.

Reklama

Za najlepsze z pośmiertnych wydawnictw uznaje się album z soundtrackiem do brytyjskiego filmu dokumentalnego Joe Boyda o muzycznej legendzie.