Czy na scenie jest doktor? Hugh Laurie wraca do Polski [ZDJĘCIA]
1 Trzy lata temu wydał debiutancką płytę "Let Them Talk", która rozeszła się w ponad milionie egzemplarzy na całym świecie, w kilku krajach pokrywając się platyną i złotem. Dwa lata później wypuścił krążek "Didn't It Rain", który co prawda nie powtórzył sukcesu poprzednika, ale zebrał pozytywne recenzje
AP / Bea Kallos
2 Na obecnej trasie Laurie i jego kapele grają numery z obu płyt. Nie brakuje również doskonałych coverów w stylu "You Never Can Tell" Chucka Berry'ego, "St. James Infirmary" Louisa Armstronga czy "What Kind of Man Are You" Raya Charlesa. Obyśmy doczekali się ich w Polsce
AP / Dan Harr
3 Oczywiście trudno nazwać Lauriego muzykiem wybitnym. Ale trzeba przyznać, że gdy gra na gitarze, siedzi przy pianinie czy śpiewa, ma bluesowe wyczucie i potrafi zabrzmieć jak rasowy nowoorleańczyk. Warto pamiętać, że lekcje gry na pianinie zaczął pobierać już w wieku sześciu lat. Co prawda syn złotego medalisty w wioślarstwie podczas igrzysk w Londynie 1948 roku nie ukończył szkoły muzycznej, ale ta towarzyszyła mu przez całą młodość. Głównie w postaci amerykańskiej muzyki korzeni. W radiu słuchał chociażby klasyka bluesa Williego Dixona. Hugh przyznaje, że "I Can't Quit You, Baby" Dixona zmieniło jego życie. Od lat uwielbia też mistrzów gitary w postaci Lightnin' Hopkinsa, Bo Diddleya czy Muddy'ego Watersa oraz pianistów Pete’a Johnsona, Jelly Roll Mortona, Championa Jacka Dupree. Te korzenie słychać dobitnie w muzyce Dr. House'a
4 Hugh Laurie to naturalnie nie pierwszy aktor, którego możemy oglądać na muzycznej scenie. Bywają na niej przecież przeróżne osobistości kina. Od Woody'ego Allena, przez Russella Crowe'a, Bruce'a Willisa, Kevina Costnera, po Juliette Lewis i Emmanuelle Seigner. Rzadko kto potrafi jednak tak efektownie współdziałać ze sceny z publiką. Lauriego stać na kwestie w stylu: – Prawdopodobnie coś tutaj zepsuję, ale słuchajcie wtedy mojego zespołu, nie mnie. Na mnie patrzcie, a ich słuchajcie
5 Zapowiadają się trzy piękne wieczory, pełne bluesa i humoru. Zdecydowanie nie tylko dla fanów serialu "Dr House", ale przede wszystkim dla miłośników brzmień z Nowego Orleanu
AP / Dan Harr
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję