Skandaliczny żywot królowej jazzu. Billie Holiday sto lat później [ZDJĘCIA]
1 Biografia Billie Holiday jest pełna dramatycznych momentów. Jej historia doskonale ilustruje czasy, w których przyszło jej żyć. Przy okazji Lady Day zmieniła oblicze nie tylko jazzu, ale muzyki w ogóle
PAP Archiwalny / LONDON FEATURES-LONDON FEATURES
2 Urodziła się 7 kwietnia 1915 roku. Świat był pogrążony w pierwszej wojnie światowej. W Stanach, głównie w Nowym Orleanie, bywalcy klubów bawią się przy jazzie bandów dixielandowych. Billie Holiday przychodzi na świat jako Eleanora Fagan w Filadelfii (choć niektóre źródła podają Baltimore). Jej ojciec Clarence Holiday był niezłym jazzowym gitarzystą. Nie żył z mamą Billie, a z córką utrzymywał kontakt niezwykle rzadko. Billie wędrowała z matką, najpierw do Baltimore, później Nowego Jorku. W wieku 11 lat Billie została zgwałcona przez sąsiada. Zmieniała szkoły, łapała dorywcze prace. Jedną z nich było sprzątanie w burdelu. Dorabiała też zresztą na bardziej bezpośrednich kontaktach z mężczyznami. Już wtedy po raz pierwszy trafiła za kratki. Marzyła o karierze tancerki. Pewnego razu pianista w burdelu poprosił ją, żeby zaśpiewała. Postanowiła pójść tą drogą
PAP Archiwalny / STARSTOCKPhotoshot
3 Jej muzycznymi idolami byli m.in. Bessie Smith i Louis Armstrong. Imię sceniczne zapożyczyła jednak od popularnej wtedy aktorki Billie Dove, nazwisko od ojca. Zaczęła śpiewać w klubach na Harlemie, za napiwki albo jedzenie. W jednym z lokali wypatrzył ją wspomniany John Hammond. Wprowadzony po latach do Rock and Roll Hall of Fame producent odkrył nie tylko Holiday, ale też rozwinął kariery m.in. Boba Dylana i Arethy Franklin. O tym, jak poznał Billie, opowiada w swojej fascynującej książce "Cowboys and Indies. The Epic History of the Record Industry" Gareth Murphy. Hammond z wrócił na nią uwagę, bo "miała wyróżniający ją od ówczesnych wokalistek styl śpiewania. Standardy wykonywała po swojemu, przy akompaniamencie pianina. Sama nie umiała grać". W tym samym czasie Hammond opiekował się zresztą Bessie Smith. Co ciekawe, Holiday nagrała swoje pierwsze numery dla wytwórni Columbia zaledwie kilka dni po Smith, z tym samym zespołem, w skład którego wchodził m.in. doskonały klarnecista Benny Goodman
4 Trzeba przy okazji powiedzieć, że mankamentem głosu Lady Day była niewielka skala. Berendt zwraca jednak uwagę na jeszcze jeden bardzo ciekawy fakt: "To właśnie Holiday odkryła w latach 30. możliwości mikrofonu dla całkowicie nowego eksponowania i traktowania głosu ludzkiego. Jej rewolucyjny sposób polegał na takim sposobie śpiewania, który jest nie do pomyślenia bez użycia mikrofonu"
PAP Archiwalny / LONDON FEATURES
5 Holiday dzięki Hammondowi stawała się sławna. Zagrała dramatyczną rólkę obok samego Duke'a Ellingtona w filmie "Symphony in Black". Zaczęła występować u boku Counta Basiego i Lestera Younga, który nazwał ją Lady Day. W tym czasie Holiday złamała tabu. Zaczęła bowiem występować z białymi muzykami i dla białej publiczności. Koncertowała wspólnie z orkiestrą Artie goShawa. Nie było jej łatwo, o czym wspomina obrazowo Berendt. Billie musiała korzystać w hotelach i klubach z przejść dla służby, pozostali biali członkowie zespołu wchodzili od frontu. Ciekawe, że jak pisze Berendt, grając niemal w tym czasie z orkiestrą Counta Basiego złożoną z czarnoskórych muzyków, miała tak jasną przy nich skórę, że niektórzy brali ją za białą śpiewaczkę
6 Pod koniec lat 30. Billie pojawiła się na scenie legendarnego nowojorskiego klubu Cafe Society. Jazzu mogli tu słuchać zarówno biali, jak i czarnoskórzy. Hasłem lokalu było: "The wrong place for the right people". Tutaj Holiday wykonała po raz pierwszy swój niezapomniany numer "Strange Fruit". Piosenka o linczu na dwóch czarnoskórych obywatelach powaliła zgromadzoną w Cafe Society publikę. Pisze o tym we wspomnianej książce Gareth Murphy: "Światła były przyciemnione, zapanowała cisza, kelnerki przestały podawać drinki. Kiedy Billie skończyła, światła się zapaliły, ale jej już nie było na scenie". Nie trudno sobie wyobrazić, jakie ten show robił wtedy wrażenie
7 Wkrótce z sukcesami przyszły kolejne problemy. Billie zatraciła się w heroinowym nałogu, a po śmierci matki w 1945 roku zaczęła sporo pić. Nie przeszkodziło to jej jednak podpisać kontraktu z Deccą. Dla nich nagrała m.in. takie hity jak "Lover Man" (skierowany w stronę r'n'b) czy "Don’t Explain" (Billie napisała go po tym, jak przyłapała męża ze szminką innej kobiety na jego kołnierzyku). Pomiędzy wyprzedanymi koncertami w Carnegie Hall ponownie wylądowała w więzieniu za narkotyki. Stało się to w tym samym roku, w którym zagrała u boku swojego idola Louisa Armstronga w filmie "Nowy Orlean"
PAP Archiwalny / LONDON FEATURES
8 W latach 50. jej głos zaczął się wyraźnie zmieniać. Słodko-gorzki chrapliwy wokal przypominał głos 70-latki, a nie 40-latki. Tak brzmiała na nagranej w 1958 roku płycie "Lady in Satin". Nawet kiedy tuż przed śmiercią trafiła do szpitala z powodu problemów z sercem i wątrobą, przy jej łóżku zjawili się policjanci i znaleźli narkotyki
9 Ostatni koncert dała w maju 1959 roku. Zmarła 17 lipca, w wieku 44 lat. Na koncie miała wtedy 70 centów, za to do nogi miała przyklejoną saszetkę z 750 dolarami. Fanka komiksowych przygód Kapitana Marvela, której głos pojawił się na kilkuset płytach i która stała się inspiracją dla niezliczonej liczby wokalistek, nie tylko jazzowych, została pochowana na starym cmentarzu Saint Raymond's na Bronksie
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję