Urodziła się 30 lat temu w Sztokholmie jako Ellinor Miranda Salome Olovsdotter. W wieku 15 lat opuściła szwedzką stolicę i zaczęła podróżować po świecie. Długi przystanek zrobiła chociażby w Indiach. Rozchwiana emocjonalnie, szalona i próbująca swoich sił w różnych profesjach Elli na poważnie zajęła się muzyką pięć lat temu. Do tej pory wydała trzy epki i jeden album (wypuszczony w Szwecji "A Good Idea"). Występowała na całym świecie (kilka razy w Polsce, chociażby podczas festiwalu Tauron Nowa Muzyka czy Open'era), współpracując m.in. z Niki & The Dove i Davidem Guettą.

Reklama

Od początku przyciągała szczerością w wywiadach (opowiadała m.in. o swojej walce z ADHD i dysleksją) i mocnymi tekstami. Magazynowi "Totally Stockholm" mówiła: – Zbyt dużo jest w muzycznym świecie perfekcyjnych panienek pokroju Rihanny czy Beyoncé. Chcę to zmienić. Lubię mroczne dźwięki i ostre słowa. Jestem wulgarną babką. Teraz wydaje swój pierwszy album dystrybuowany na całym świecie. "Living Life Golden" jej mroczne oblicze prezentuje tylko częściowo. Do pracy nad nim zaciągnęła ciekawe osobowości współczesnej sceny. Są bowiem nowojorska wokalistka Azealia Banks, szalony Skrillex, duńska wokalistka MO, Twin Shadow, Dave Sitek TV on the Radio czy Major Lazer. Współpracując z nimi, Elliphant miesza tu wiele gatunków, rap, dancehall, elektronikę. Kilka numerów ma popowy potencjał, inne są zadziorne i agresywne, ale są też irytujące, banalne momenty. Jakby Elli nie mogła się zdecydować, czy chce kąsać, czy może spokojnie bawić się wpadającymi w ucho melodiami.

Elliphant dużo zyskuje na koncertach. Jej dotychczasowe polskie występy zebrały bardzo dobre recenzje. Teraz zaśpiewa trzykrotnie. 3 kwietnia pojawi się w Krakowie (Rotunda), dzień później w Warszawie (Proxima), a 5 kwietnia w Poznaniu (Eskulap).

Reklama
Reklama