W książce wspominasz czasy pierwszych fascynacji muzycznych, opowiadasz o powstaniu twojego pierwszego zespołu. Czy pojawiało się wtedy takie pojęcie jak idol?
Muniek Staszczyk: - Nie, bo żyliśmy w czasach zupełnie innych politycznie. Urodziłem się w latach 60., wychowałem w 70., kiedy była tzw. mała stabilizacja i taki PRL, że niby wszystko jest OK. Kiedy ten ustrój zaczął się chwiać na swoich zmęczonych nogach, powstała Solidarność, a idące wraz z nią przemiany były dla nas wszystkich przyspieszonym kursem dojrzewania. Muzyka rodziła się wtedy na podwórkach i w blokowiskach pod wpływem punk rocka brytyjskiego i polskiego. Nikt wtedy nie myślał, żeby być idolem. Nikt nawet nie myślał o osiągnięciu sukcesu finansowego. Osiągnięciem był występ w Jarocinie, zaistnienie w świadomości ludzi, a wydanie płyty - ukoronowaniem tego wszystkiego.
T.Love walczył z komuną?
M.S.: - Nie bezpośrednio. Teksty T.Love czy innych zespołów z tamtych czasów były skierowane nie tylko przeciwko systemowi PRL-u, ale także kołtuństwu, mieszczaństwu, ciasnemu, najprymitywniejszemu katolicyzmowi. System polityczny był do d..., ale to nie oznacza, że poza nim wszystko było OK.
Ostatni rozdział książki zatytułowany jest "Polska". Jesteś patriotą?
M.S.: - Po swojemu - tak. Związek z tym krajem jest jak toksyczny związek z bardzo trudną kobietą. Specyficzne miejsce, które męczy, ale się je kocha. Piękne jest, ale niedorobione. Nie jestem gościem, który będzie mówił, że ja się lepiej wzruszam przy hymnie niż ty, że ja jestem lepszym Polakiem, bo byłem pod krzyżem pod Pałacem Prezydenckim. To bzdury. Jestem, tak, ale bardziej tym patriotą gombrowiczowskim niż od Sienkiewicza.
A co ci się w Polsce nie podoba?
M.S.: - Jestem ciekaw, czy nasi politycy nie boją się obciachu przed Euro 2012 jeśli chodzi o stan dróg w Polsce. Ostatnio wracając z Niemiec przejeżdżałem na odcinku od granicy do Nowego Tomyśla - to jest jakiś chaos: kantor, burdel i kościół - to widzą wjeżdżający do Polski. Czy zdążymy z przygotowaniami? Został już tylko rok. Gdybym rozmawiał teraz z premierem Tuskiem zapytałbym: "Panie premierze, nie boi się pan obciachu i wstydu na Euro 2012?"