Taka historia przydarzyła się 24-letniemu zawodnikowi NHL, Gilbertowi Brule, i jego dziewczynie, gdy para jechała do parku na spacer z psem.

W pewnej chwili dostrzegli mężczyznę idącego poboczem, w strugach deszczu. Brule, gdy przejeżdżali obok niego, spojrzał za siebie i… nie mógł uwierzyć własnym oczom. "To Bono. Niemożliwe" – powiedział do prowadzącej auto Kelsey.

Reklama

Para zatrzymała się i zaoferowała gwieździe - oraz asystentowi Bono - podwiezienie. Bono zgodził się i wsiadł do auta. Umościł się koło psa hokeisty, leżącego na tylnym siedzeniu samochodu. Jak przyznał, wyszedł się przejść i... nagle lunął deszcz.

"Zawieźliśmy go do Horse Shoe Bay" – opowiadał potem Brule. "Każdy mnie później pytał, czy zrobiłem sobie z nim zdjęcie. Ale my w ogóle o tym nie myśleliśmy, po prostu z nim rozmawialiśmy" – dodał.

Wysiadając, Bono wręczył uprzejmej parze bilety na koncert U2 w Edmonton. Ten sam, na który wyprzedano wszystkie 65 tysięcy biletów. Gdy historia wyszła na jaw, podziękował też publicznie. "Łapałem wczoraj stopa w Vancouver, to prawda" – mówił. "I ten chłopak i jego dziewczyna podrzucili mnie. Potem się okazało, że on jest hokeistą. Nazywa się Gilbert Brule" – podkreślił.

Reklama

A więc cuda się zdarzają.