Do powstania jednego z najsłynniejszych zespołów rockowych mogłoby nie dojść, gdyby nie przypadek. Mick Jagger i Keith Richards byli szkolnymi kolegami w londyńskim Dartford, ale nie utrzymywali kontaktów. Wszystko zmieniło spotkanie ówczesnych 18-latków w 1961 roku na stacji kolejowej. Uwagę Richardsa zwróciły płyty, które niósł ze sobą Jagger.

Reklama

– Czy od razu się dogadaliśmy? Wsiadasz do wagonu z kolesiem, który ma "Rockin' at the Hops" Chucka Berry'ego z Chess Records i "The Best of Muddy Watres" pod pachą – na pewno się dogadacie. () Niemal zapomniałem wysiąść w Sidcup () – pisze Keith Richards w autobiografii "Życie".

Richards dołączył do zespołu Little Boy Blue and the Blue Boys, w którym śpiewał Jagger. Kolejnym krokiem w karierze obu muzyków było spotkanie z Brianem Jonesem. – On zaczął wcześniej grać, miał już osiągnięcia, występował. I miał o wiele większą wiedzę o bluesie, czym im strasznie zaimponował. Oni byli troszeczkę takimi entuzjastami, nuworyszami, a on im się wtedy objawił jako niemalże ekspert – podkreśla Daniel Wyszogrodzki. Trzon muzyków "Blue Boys" zasilił nowopowstającą formację Jonesa.

Pierwszy występ zespołu odbył się na zasadzie zastępstwa. – Zespół Alexisa Kornera miał grać na żywo w BBC 12 lipca 1962 roku i zapytał nas, czy nie zastąpilibyśmy ich w Marquee. Perkusistą tego wieczora był Mick Avory, (...) a na basie zagrał Dick Taylor. Trzon Stonesów: Mick, Brian i ja, zagraliśmy set: "Dust My Broom", "Baby What's Wrong?", "Doing the Crawdaddy", "Confessing the Blues", "Got My Mojo Working" – wspomina Keith Richards w książce "Życie".

To Brian Jones na poczekaniu wymyślił nazwę zespołu, gdy chciał dać ogłoszenie o pierwszym koncercie grupy. – Brian, po tym, jak wykombinował ile to będzie kosztować, zadzwonił do "Jazz News", która byłą gazetą z informacjami "kto gdzie gra". () "Jak się nazywacie?" Popatrzyliśmy po sobie () Na ratunek przybywa Muddy Waters! Pierwsza piosenka na "The Best of Muddy Waters" to "Rollin' Stone". Okładka leży na podłodze – opisuje w swoich wspomnieniach Richards.

Nazwa zmieniona później na "Rolling Stones" to dosłownie "toczące się kamienie", ale w mowie potocznej tak określa się kogoś żyjącego bez zabezpieczenia materialnego, niespokojnego ducha. – Jest to pewna metafora, pewne odniesienie dla tamtego pokolenia i dla ruchu kontestującego bardzo znacząca, ponieważ jest bardzo uniwersalna – mówi Daniel Wyszygrodzki. – Obok takich nazw w historii jak The Band, Sex Pistols, czy The Beatles, to jest jedna z najlepszych nazw zespołów rockowych. Wygrywała liczne plebiscyty w tym zakresie – przekonuje dziennikarz muzyczny.

Przez następne pół roku zespół nie miał ustalonego składu – największa rotacja odbywała się w sekcji rytmicznej. W grudniu 1962 roku na próbę zespołu przyszedł William Perks (znany później jako Bill Wyman). Na Stonesach większe wrażenie od umiejętności muzycznych basisty, zrobiły posiadane przez niego wzmacniacze Westminister i Vox AC30.

Reklama

Ostatni do grupy dołączył doświadczony perkusista jazzowy Charlie Watts. – Uważałem ich za szaleńców. Grali wiele koncertów bez zapłaty i nawet się tym nie martwili. (...) Podobał mi się ich duch i coraz bardziej wciągała mnie muzyka R&B. No więc powiedziałem, że się zgadzam – taki komentarz Wattsa przywołuje Bill Wyman na kartach kroniki zespołu zatytułowanej "Rolling Stones".

Po skompletowaniu składu oraz zatrudnieniu menadżerów Andrew Loog Oldhama i Erica Eastona, Rolling Stones w krótkim czasie stali się konkurencją dla The Beatles. – Kariera Rolling Stones potoczyła się dzięki medialnym zabiegom szybciej niż by do tego uprawniały ich osiągnięcia muzyczne – podsumowuje autor biografii zespołu pt. "Satysfakcja". Od tamtego czasu Rolling Stones nagrali niemal 40 płyt i dali setki koncertów na całym świecie, w tym trzykrotnie odwiedzili Polskę. Ostatnia do tej pory światowa trasa "A Bigger Bang Tour" przyniosła około 500 mln dolarów dochodu. Na 144 koncertach zespół zagrał dla ponad 4 mln fanów.

– To sprawa muzyki. Zaczynasz grać i wtedy wszystko nabiera sensu, bo inaczej jesteśmy po prostu paczką kompletnie różnych facetów, którzy rozchodzą się w rozbieżnych kierunkach. The Rolling Stones to pojazd, który działa wyłącznie wtedy, gdy jest puszczony w ruch – podkreśla w jednym z wywiadów zebranych w książce "Według The Rolling Stones" Ronnie Wood, gitarzysta zespołu od 1975 roku.

Z okazji 50-lecia zespołu zaplanowano całą serię wydawnictw, m.in. album z fotografiami z historii zespołu, czy film dokumentalny w reżyserii Bretta Morgena. Okolicznościowa trasa koncertowa została przełożona na przyszły rok. – Zrobią to 50-lecie w przyszłym roku i to z wielką pompą – tak jak to oni potrafią – przekonuje Daniel Wyszogrodzki.