Jak to jest, gdy dowiadujesz się, że twoimi fanami są muzycy U2?

Amy Macdonald: Cudownie. To jedna z najmilszych rzeczy, jakie sobie można wymarzyć.

W wywiadach i piosenkach (choćby "This Pretty Face") podkreślasz swoją niechęć do sławy. Ale może jest też coś, co lubisz w byciu popularnym?

Nie pragnę sławy. Lubię muzykę i wszystko co robię, robię z mojej do niej pasji. Nie wydaje mi się też, żebym była kimś innym niż wszyscy ludzie dookoła. Dlatego popularność mnie nie interesuje. Chcę żyć normalnie i zrobię wszystko, by ta sytuacja trwała jak najdłużej.

Reklama

Czy to prawda, że pierwszą płytę kupiłaś, gdy miałaś dwanaście lat za pieniądze od dziadków? Jakie albumy kupujesz teraz?

Mam eklektyczne poczucie smaku, więc słucham wszystkiego. Przynajmniej się staram. Pierwszym albumem, który kupiłam był "The Man Who" – genialny, drugi krążek szkockiego Travisa.

Powiedziałaś kiedyś, że to właśnie za sprawą Travisa jako dwunastolatka zaczęłaś uczyć grać na gitarze. Wciąż ich słuchasz? Nie myślałaś, by nagrać z nimi jakąś piosenkę?

W tej chwili koncentruję się na robieniu własnych rzeczy. Zaś Travis na chwilę zniknął ze sceny, oby krótką. Póki co więc nie sądzę, żeby coś wyszło z mojej współpracy z Franem Healy i resztą muzyków.

A jak wygląda sprawa z kobietami? Masz jakieś ulubione wokalistki?

Ostatnio to Lana Del Rey. Jej debiutancka płyta mnie zachwyciła.

Sama piszesz swoje piosenki. Jak wygląda praca nad nimi?

Inspiruje mnie zwyczajne życie, więc i w moich piosenkach pojawia się wiele różnych tematów z nim związanych. Lubię piosenki, które coś znaczą i które publiczność może ze mną śpiewać. To naprawdę miłe uczucie, kiedy kończy się pracę nad utworem i jest się z niego bardzo dumnym.

Czy wyobrażasz sobie śpiewanie tekstów napisanych przez kogoś innego?

Na koncertach zawsze wykonuję covery piosenek innych wykonawców, ale wolę śpiewać te przeze mnie napisane.

Reklama

Skoro jesteśmy przy coverach. Nagrałaś własną wersję utworu Bruce'a Springsteena "Dancing In The Dark". Dlaczego akurat Boss?

To proste: Bruce Springsteen to jeden z moich ulubionych artystów i kocham wszystkie jego piosenki.

Grać na stadionach i festiwalach dla ogromnej publiczności – jakie to uczucie?

Wspaniałe! Kocham występować na scenie, i cieszę się z tej strony mojej popularności. Jestem wielką szczęściarą, że mogę śpiewać, a ludzie chcą mnie słuchać. Sama jednak nie dałabym rady. Jestem tu gdzie jestem, bo mam ogromne wsparcie ze strony bliskich i ludzi, z którymi pracuję. Bardzo jestem za nie wdzięczna.