– Ludzie myślą, że trzeba wiele przejść, żeby zostać piosenkarzem soulowym. A wystarczy żyć – żartował Bobby Womack w jednym z wywiadów. Legendarny muzyk cierpiał od kilku lat na chorobę Alzheimera. Zmagał się też z rakiem prostaty i z uzależnieniem od narkotyków. O śmierci artysty poinformowała jego agentka Sonya Kolowrat.

Reklama

Robert Dwayne Womack (rocznik 1944) jako dziecko śpiewał pieśni gospel, pragnął zostać duchownym. Dlaczego? Bo pastorzy mieli pieniądze, cadillaki i dostawali "najlepsze części kurczaka". Debiutował pod koniec lat 50. ubiegłego wieku zespole gospel, przemianowanym potem na The Valentinos, który założył z czwórką swych braci i z którym wylansował takie hity jak "That's the Way I Feel About Cha" i "Woman Gotta Have It". Wielką rolę w ich karierze odegrał Sam Cook – uznawany za twórcę gatunku soul. Gdy został zastrzelony w hotelu (przez pomyłkę trafił do nie swojego pokoju), Bobby szybko ożenił się z wdową, za co był mocno krytykowany. Ale ich związek też nie skończył się dobrze – pani Womack odkryła, że muzyk spał z jej nastoletnią córką Lindą (dziewczyna później wyszła za brata Womacka, Cecila, z którym nagrała w latach 80. przeboje "Love Wars" i "Teardrops").

Życie Bobby'ego Womacka pełne było takich dramatycznych wydarzeń. W 1974 roku w domu Womacka jego brat Harry został zadźgany nożem przez zazdrosną dziewczynę, która znalazła w szafie damskie ubrania i uznała, że jest zdradzana. Jak się potem okazało ubrania należały do partnerki Bobby'ego. W 1978 roku czteromiesięczny synek Womacka i jego drugiej żony Reginy Banks udusił się w łóżeczku. Zaś Vincent – syn Bobby'ego z pierwszego małżeństwa – popełnił w 1986 roku samobójstwo w wieku 21 lat.

Po rozpadzie The Valentinos, przez lata Womack nie mógł zdobyć kontraktu płytowego. Dlatego przerzucił się na gitarę i współpracował z takimi artystami estrady jak Aretha Franklin, Dusty Springfield, Ray Charles i Wilson Pickett. Mało kto dziś pamięta, ale był również autorem pierwszego wielkiego przeboju The Rolling Stones – "It's All Over Now" (to pierwszy singiel Stonesów, który trafił na szczyt brytyjskiej listy przebojów). Niestety, na kolejnych 20 lat uzależnił się od kokainy. Z nałogu wyszedł dopiero w latach 90. – Taki to już biznes, to g… się przyczepia – mówił w wywiadzie dla " Daily Telegraph".

Reklama

Womackowi – nazywanemu też ostatnim z pokolenia wrażliwców o złamanych sercach – drugie muzyczne życie dał Damon Albarn, który w 2009 roku poprosił go o zaśpiewanie na płycie "Plastic Beach" zespołu Gorillaz. Potem zaś lider Blur razem z Richardem Russellem wyprodukował nowy album Bobby'ego. Krążek "The Bravest Man in the Universe" w Ameryce okazał się największym sukcesem komercyjnym Womacka od lat 80., a w Wielkiej Brytanii największym w całej jego karierze. Kariera artysty znów nabrała tempa, tyle że zaczęło zawodzić zdrowie – u Womacka wykryto nowotwór jelita, przeszedł zapalenie płuc, zapadł w śpiączkę. Lekarze obawiali się o jego życie, ale wyzdrowiał i znów wrócił na scenę.

Kiedy chcę sobie przypomnieć, jakie miałem życie, słucham swoich płyt. Każda z nich była ważnym etapem. Gdy nagrywałem niektóre z nich, cały czas byłem nawalony. Wiem, że to dobre albumy, ale gdyby ktoś mnie spytał, jak powstały, nie umiałbym odpowiedzieć. Ale wiesz, takie jest życie, trzeba przez to przejść – mówił Robert Dwayne Womack w wywiadzie dla "Daily Telegraph". Odszedł 27 czerwca 2014 roku.