Fragmenty recenzji przytacza w biografii "Rolling Stones" Philip Norman. "W ślad za Beatlesami idzie druga fala Brytyjczyków, którzy wyglądają jak owczarki pasterskie, są gniewni i grają na gitarach" - to zdanie z innej recenzji.

Reklama

Zespół, który wziął swoją nazwę z piosenki "Rollin' Stone" legendarnego bluesmana Muddy'ego Watersa, walczył o publikę z Beatlesami. W dniu premiery debiutanckiej płyty "The Rolling Stones" zespół - z Mickiem Jaggerem przy mikrofonie - pobił wyniki sprzedaży Beatlesów. I to wielokrotnie - "Rolling Stones" pierwszego dnia sprzedał się w stu tysiącach egzemplarzy. Beatlesi debiutancki album "Please, Please Me" wydali rok wcześniej. Pierwszego dnia rozeszło się sześć tysięcy sztuk.

Stonesom pomogła nietypowa i przykuwająca uwagę okładka płyty. Menedżer zespołu Andrew Oldham wymyślił, żeby nie dawać na okładce ani nazwy zespołu, ani tytułu płyty. Jest na niej tylko mroczne zdjęcie pięciu Stonesów z posępnymi minami. Krążek przykuwał uwagę. Album znalazł się na pierwszym miejscu list przebojów na Wyspach i był tam przez 12 tygodni. W notce na płycie Oldham napisał: "Rolling Stones to coś więcej niż grupa. Oni są stylem życia".

W swojej książce "Cowboys and indies. The epic history of the record industry" Gareth Murphy pisze o "The Rolling Stones" jako przełomowej płycie, jeśli chodzi o sposób nagrywania. Murphy przytacza słowa producenta z wytwórni Decca: "Kiedy pojawiłem się w studio podczas nagrywania ich debiutu, zwróciłem uwagę menedżerowi, że instrumenty nie stroją, że ci wyglądający jak odszczepieńcy goście nie bardzo wiedzą, co mają robić. Ten odpowiedział: genialnie, co?! To było wywrotowe, punkowe podejście".

Reklama

Przytaczany w tej samej książce Pete Townshend z The Who tak opisał Stonesów: "postawili mur między muzyką poprzednich pokoleń, a młodzieżową. Spojrzeli w przyszłość".

Z kolei Keith Richards cytowany w biografii autorstwa Victora Bockrisa tak opowiada o pierwszej płycie: "to był niesamowity czas. Kipieliśmy energią, byliśmy podekscytowani". Richards mówił także: "po latach wciąż powracam do tego albumu i w każdej piosence słyszę nasz entuzjazm".

Na pierwszej płycie Rolling Stones znalazła się tylko jedna piosenka duetu Mick Jagger-Keith Richards, "Tell Me". Tak pisze o niej Philip Norman: "tylko jedna piosenka Jaggera i Richardsa została uznana za na tyle dobrą, żeby znaleźć się na albumie. +Tell Me+ to niezgrabna próba naśladowania postbeatlesowskiego brzmienia".

Reklama

Z kolei o pozostałych pisze: "to wspomnienie o Stonesach, jako grupie rhythmandbluesowej". Na płycie znalazły się ich wersje numerów Chucka Berry'ego, Bo Diddleya, Williego Dixona i Jimmy'ego Reeda. Stonesi grali je wcześniej na koncertach.

Te na początku nie przychodziły im łatwo. W książce Normana pierwszy basista zespołu, Dick Taylor, tak wspomina inauguracyjny koncert Stonesów w lipcu 1962 roku: "słychać było jak na widowni ludzie szeptali: Rolling Stones… to pewnie jakiś rock’n’roll. Czuliśmy nieprzyjazną atmosferę, nim zagraliśmy choćby jedną nutę".

W maju 1964 roku pierwsza płyta zespołu została wydana w Stanach Zjednoczonych, tam nosiła tytuł "England's Newest Hit Makers". Norman pisze: "Stonesi byli promowani w USA nie jako obrazoburcy spod znaku R&B, ale jak głosił podtytuł ich debiutanckiego amerykańskiego albumu, jako najnowsi angielscy twórcy hitów, co jawnie nawiązywało do szaleństwa na punkcie brytyjskiego popu, zapoczątkowanego przez Beatlesów".

Jeszcze przed wydaniem tej płyty Stonesi wyjechali na tournee po Stanach, które zakończyło się sukcesem. Jak pisze Norman: "tournee zakończyło się dwoma spektakularnymi koncertami w Carnegie Hall w Nowym Jorku, scenie triumfu Beatlesów sprzed sześciu miesięcy (...) fani zaczęli szaleć, nim zabrzmiała choć jedna nuta. Policja nie zezwoliła Stonesom dokończyć występu. Musieli przerwać w połowie i ewakuować się ze sceny".

Niecały rok po "The Rolling Stones" zespół wydał swój drugi album "The Rolling Stones No. 2".

Trzy miesiące temu, w wywiadzie z magazynem "Rolling Stone" Keith Richards powiedział, że zespół pracuje nad nową płytą.