Piosenki chyba jednak nie obalają tronów, prawda?
Można by przywołać słynne zdanie Johna Lennona, kiedy rozpadali się Beatlesi. Wielu wieszczyło koniec świata, a on odparł, że po prostu rozpadł się zespół rockandrollowy i tyle. Chociaż ja należę do pokolenia, dla którego piosenka niosła pewne znaczenie. Wystarczy posłuchać Clashów, Stonesów czy Marleya, aby przekonać się, co mam na myśli. To byli moi bohaterowie, oni nie śpiewali o byle czym, więc i dla mnie piosenka nie jest tylko banalną melodyjką. Poza tym ja w ogóle nie lubię śpiewać, nawet nie bardzo umiem, nigdy tego nie robiłem przy goleniu. Od 40 lat piszę teksty. Na tym się skupiam. To mi raz lepiej, raz gorzej wychodzi.
Ostatnio całkiem dobrze wyszło Kazikowi. Spodziewałeś się trzęsienia ziemi, jakie wywołał jego utwór "Twój ból jest lepszy niż mój”?
Reklama
O właśnie, Kazik i ta jego nowa piosenka, która namieszała w naszym kraju, to doskonały przykład. Może ten kawałek nie jest wyjątkowo skomplikowany melodycznie, ale ma świetny bon mot i przekaz. A Kazik potrafi jednym szlagwortem sprawić, że Polska wstrzymuje oddech. Wywołał podobną zadymę jak "God Save The Queen” Sex Pistols w 1977 r., choć to oczywiście były inne czasy. Napisałem to Kaziowi w SMS-ie, bo się mocno kumplujemy. Zresztą sam się do mnie odezwał, krótko po tym, jak jego piosenka trafiła w eter, ale jeszcze zanim zrobiło się o niej głośno. Wysłał mi SMS: "Zobacz, nie ma Listy Przebojów Trójki”. Odpisałem krótko: "Ja p…e! Naprawdę? Sprawdź to”. A on: "Sprawdzam już od półtorej godziny” [śmiech]. Wracając do twojego pytania, mogłoby się wydawać, że świat, który chyba osiągnął już szczyt popkulturowej głupoty, jest odporny i zobojętniały na piosenkowy przekaz. A tu taki numer! No kto by pomyślał?
Reklama
W czasach, kiedy zaczynałeś występować, wielu artystów upierało się, że piosenka jest jak dynamit – może służyć do obalenia ustroju. Czy jako początkujący artysta również żywiłeś podobne nadzieje?
Miałem kumpli, którzy działali w opozycji, roznosili bibułę. Oni naprawdę się narażali w stanie wojennym. Inni siedzieli w pierdlu albo ginęli na ulicach. Przemyk, Popiełuszko, górnicy z Wujka – to były autentyczne ofiary tamtego systemu. Sam chadzałem na różne zadymy, ale nie miałem złudzeń, że rock and roll to instrument do robienia rewolucji. Nawet mnie to trochę śmieszyło, gdy na uniwerku starsi koledzy z polonistyki, z czwartego roku, obnosili się z etosem strajku uczelnianego i kreowali na powstańców AK. Dla nich Perfect i Kaczmarski to była ta sama kontestatorska półka. Ja tak nie uważałem. Byłem młodszy, wolałem punk, wywodziłem się z innych źródeł. Mnie pociągała Brygada Kryzys.
Zaraz mi powiesz, że prawdziwy bunt to był w Jarocinie, ale tam, z racji organizacyjnego patronatu Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej, też trudno było skoczyć władzy do gardła.