DGP: W waszym poprzednim minialbumie – „1939” – dał się odczuć niepokój przed nadchodzącą wojną, ale w waszej wersji przeszłości katastrofy nie było. Tytuł najnowszej płyty to „Nikt nam nie zrobił nic, czyli opowieść o tym, jak Polska w roku 1940 wespół z Anglią i Francją rozgromiła Rzeszę Niemiecką i stała się hegemonem Europy Środkowej”.

Reklama
Jakub Lewicki: Wydaje mi się, że mimo wszystko katastrofa nastąpiła i chcemy to pokazać w mniej oczywisty sposób. W polskiej kulturze, muzyki nie wyłączając, zwykło się uważać, że katastrofa wojenna polega na tym, że przegraliśmy. Oczywiście ci, którzy nie patrzą na historię tylko pod kątem narodowym, za naszą wspólną tragedię uważają również np. zagładę Żydów itd., choć tego w naszej fikcyjnej historii uniknęliśmy.
Natomiast my chcieliśmy podkreślić aspekt wypływający z naszego mocno pacyfistycznego przekonania, że każda wojna, każda walka, agresja i zmuszanie innych ludzi do tego, by występowali przeciwko sobie i do siebie strzelali, jest katastrofą. Bo konflikt jednak wystąpił, zniszczono miasta i wsie, zginęli ludzie. Każda śmierć i wszystkie złe rzeczy, które spotykają jednostki, są taką samą katastrofą. I nie można na to patrzeć przez pryzmat statystyk i licytowania się, czy to Stalin był większym zbrodniarzem, czy jednak Hitler, i który z nich zabił więcej ludzi. Więc chcemy powiedzieć na tej płycie w gruncie rzeczy to samo, co zawsze, ale innymi środkami fabularnymi.
Oprócz tego staramy się na tej płycie pokazać, że wygrana w wojnie de facto niewiele zmienia. Pewne problemy pozostają te same, a nawet eskalują.
Reklama

Naprawdę będzie bardzo źle, jeśli nawet niewielkie różnice zdań będą urastać do rangi kosmicznych problemów

Kolejne rocznice kampanii wrześniowej sprzyjają powrotom do rozważań „co by było, gdyby...”. Gdyby Anglicy i Francuzi się ruszyli, gdybyśmy wcześniej zdecydowali się na atak prewencyjny itd. Jednak obraz Polski po tej wygranej szybkiej wojnie, który pokazujecie, wcale nie jest zbyt optymistyczny, bo okazuje się, że wszystkie grzechy II RP zostały zakonserwowane.
Jakub Lewicki: Oczywiście dyskusje na temat różnych alternatywnych przebiegów zdarzeń na podstawie oceny faktów po latach też są potrzebne i ich absolutnie nie negujemy. Od tego są historycy i publicyści, by pewne fakty pokazywać w nowym świetle i szerszym kontekście, i bardzo dobrze, że tak się dzieje. Nie zmienia to faktu, że nas interesowało coś zupełnie innego. Punktem wyjścia była książka Ziemowita Szczerka pt. „Rzeczpospolita zwycięska”, w której moim zdaniem zrobił coś bardzo atrakcyjnego intelektualnie: nie tyle stworzył alternatywną historię, co po prostu zebrał i opisał to, co sama o sobie II Rzeczpospolita myślała i co sobie na swój temat wyobrażała. Zatem nie jest to nawet do końca wyobrażenie Ziemka, lecz pewna rekonstrukcja tych wszystkich wizji, które II RP rządziły.
Na przykład w grudniu 1938 roku minister Kwiatkowski ogłosił 15-letni plan kosmicznego rozwoju kraju. Z dzisiejszą wiedzą o tym, co wydarzyło się później, wygląda to jak mrzonka czy utopia, ale wówczas było zupełnie inaczej. I tym tropem poszliśmy, tzn. nie chcieliśmy wymyślać koła na nowo ani wikłać się w rozważania, co by było, gdyby, tylko weszliśmy w świat zaprezentowany przez Ziemka. To wciąż jest II RP, tylko w jej dalszym stadium – z jej wszystkimi błędami, patologiami, nacjonalizmami, nierównościami. I jeśli czasem nazywano nas „grupą rekonstrukcyjną”, od czego stanowczo się odżegnywaliśmy, to na „Nikt nam nie zrobił nic” wreszcie do pewnej rekonstrukcji doszliśmy – tyle że jest to rekonstrukcja rzeczywistości wyobrażonej.