W marcu 2021 r. ukazał się jej piąty, solowy album „Ślady miłości”. Autorem większości kompozycji jest Aleksander Woźniak, natomiast większość piosenek napisała sama wokalistka. Od wydania poprzedniego albumu „Piąta rano” minęło siedem lat. Co działo się w życiu artystki przez ten czas? Dlaczego ponownie zdecydowała się na samodzielne wydanie płyty? Jak wspomina udział w #Hot16Challenge, którego efekt znalazł się jako bonus na „Śladach miłości”? Posłuchajcie!
O PREMIERZE PŁYTY „ŚLADY MIŁOŚCI”
Pomysł na powstanie tej płyty nie wychodził z mojego impulsu, ponieważ ja byłam na tamten czas „przedpandemiczny”, bo myślę, że tak trzeba ten czas mój zawodowy i życiowy podzielić, on był tak intensywny, że ja nawet nie zauważyłam, że minęło wtedy sześć lat od wydania mojej ostatniej płyty. Tak dużo wtedy pracowałam, że ostatnią myślą, jaka mogła mi przyjść do głowy, to było, żeby zająć się teraz czymś tak obciążającym jak: wydawanie, pisanie, nagrywanie płyty. […] Ponieważ miałam w szufladzie sporo własnych tekstów, napisanych wiele lat wcześniej i czekały sobie, leżały, bardziej w formie wierszy niż piosnek, to pomyślałam sobie, że to może jest jakiś taki suspens do tego, żeby się za to zabrać. Powolutku zaczęłam o tym myśleć. […] A w międzyczasie, dopadła nas pandemia. Z jednej strony, dla artysty czas właściwie potworny, bo nie wiadomo, co zrobić z wolnym czasem. A z drugiej strony, spłynął na mnie błogosławiony czas, kiedy mogłam wyłącznie zająć się płytą. Stąd ona tak naprawdę w pandemii, mogła się bardzo szybko zrealizować.
O AUTORSKICH TEKSTACH PIOSENEK
Nie uważam się za tekściarkę. Daleko mi do tego, żeby ścigać się czy konkurować z tymi, którzy robią to zawodowo. W ogóle, uważam, że wokalista jest od śpiewania, tekściarz od pisania, kompozytor od komponowania, grajek od grania i tak dalej. Natomiast czasem tak jest, że teksty, które wpadają mnie w ręce, jeśli to nie są covery – do tej pory najczulej się do takiego repertuaru przytulałam, ale jednak artysta jest od tego, żeby budować swój własny, autorski materiał. Więc teksty, które dostawałam, coraz rzadziej spełniają moje oczekiwania, więc siadam i próbuję coś po swojemu napisać. […] Na mojej poprzedniej płycie było kilka moich tekstów, a teraz odważyłam się już z pełną premedytacją na te teksty, które były przed laty napisane albo niektóre z nich nawet napisałam w czasie pandemii – odważyłam się na nie i czuję za to pełną odpowiedzialność.
O ROLI AGNIESZKI OSIECKIEJ W „ABONAMENICIE NA SZCZĘŚCIE”
To było dla mnie podwójne wyzwanie. Z jednej strony, to jest spektakl śpiewany, w którym zaśpiewałam tylko jedną piosenkę, co było dla mnie też ogromnym zaskoczeniem. […] Całość muzyczną wykonywała grupa niezwykle utalentowanych wokalistów, aktorów musicalowych. Robią to genialnie. Jedną trudnością było pokonanie takiej trochę zazdrości, że oni śpiewają tak fajne rzeczy i wielogłosowo, a ja tylko jedną piosenkę. Ale tym, co dostałam w zamian było wcielenie się, może nie w samą Agnieszkę Osiecką, ale jej słowami mówiące alter ego. Jestem jedną z kobiet, którą ona pisała w swoich „Dziennikach”. […] Te teksty są bardzo często gorzkie, trudne, bardzo głębokie i bardzo dotkliwe. Dotykające bardzo trudnych momentów życia, nie tylko kobiet. […] Ja postawiłam na jedno: żeby przeżyć ten tekst i te „Dzienniki” po swojemu. Żeby je wlać w siebie.