Eurowizja od kilku lat zmaga się z kilkoma zjawiskami.
Z jednej strony to przerost formy nad treścią. To występy, które pokazują, jak można wykorzystać formułę widowiska, zaszokować, z czego skorzystali zarówno Conchita Wurst, jak i np. Dana International.
Z drugiej strony, co jakiś czas ktoś sobie przypomina, że to jednak konkurs piosenki, z czego skorzystał m.in. Salvador Sobral. Tym samym kluczem w tym roku poszła Portugalia, ale i Francja, która postawiła na oryginalną, ale i bardzo mocno zapamiętywalną, bazującą na sentymencie do lat 60tych i 70tych piosenkę.
Gdzieś po środku stawiają się wykonawcy, którzy próbują być i w radiu, i zdobyć serca ludzi, którzy lubią show. To do niech w tym roku adresowane były występy reprezentujących Maltę, Finlandię, czy Szwecję artystów.
Oczywiście jest też i jeszcze jedna droga – zaproponować piosenkę etniczną, ale i przebojową. I tak postąpiła Ukraina, której kompozycję zapamiętamy na długo.
A kto wygrał? Włosi. Bo mieli oryginalną propozycję. Zagrali rocka niepowtarzalnnego, ale i zapamiętywalnego.
Wiedzieli, gdzie są konfitury.
TVP starała się jak mogła, byśmy odrzucili z głowy skojarzenia z Arturem Orzechem. Wypadło to słabo. Nie dlatego, że prowadzący byli nieprzygotowani. Problem polegał na tym, że przyzwyczailiśmy się do pewnego stylu prowadzenia. Dystansu, humoru, żartu brakowało. Nad finałem unosił się cień gratulacji od prezesa. A przecież Rafała Brzozowskiego Europa zwyczajnie nie chciała, abstrahując od jego umiejętności prowadzenia programów na żywo.
Show oglądało się przeciętnie. Nie było niespodzianek, ale i nie było wpadek. W czasach pandemicznych wygodniejsza była akcja „bezpieczny powrót”. Show z publicznością w rzeczywistości, w której liczbę covidowych zgonów liczy się w setkach, wyglądał jak powrót do przeszłości. Ale i wyświetlał mrowie kontrolek bezpieczeństwa: dlaczego ci ludzie na publiczności siedzą bez maseczek?
Na koniec: wygląda na to, że tak samo jak TVP chciała wygrać Eurowizję Junior, tak samo chciała przegrać w tym roku Eurowizję pełnowymiarową. Skoro włodarze stacji wiedzą, o co chodzi w konkursie, dlaczego do rywalizacji dopuszczają piosenkę bez wyrazu, której nikt nie jest w stanie powtórzyć?
Wygląda na to, że tak miało być. Gratulacje od prezesa TVP tego nie zmienią.