Kiedy w 2018 r. na wielki ekran trafił jego poprzedni film "Wszyscy wiedzą" z Penelope Cruz w roli kobiety poszukującej zaginionej córki, krytycy zgodnie stwierdzili, że zmiana języka i kontekstu kulturowego nie wyszła Farhadiemu na dobre. Z tym większą niecierpliwością oczekiwana była ubiegłoroczna canneńska premiera "Bohatera", w którym reżyser powrócił do Iranu. Tytułowym bohaterem historii uczynił Rahima (Amir Jadidi), ojca jąkającego się chłopca, rozwodnika, który trafia do więzienia za niespłacenie długu. Podczas kilkudniowej przepustki mężczyzna spotyka się potajemnie ze swoją nieformalną partnerką Farkhondeh (Sahar Goldust), która właśnie znalazła na ulicy damską torebkę wypełnioną złotymi monetami.
Ukochana namawia Rahima, by wziął pieniądze i spróbował przekonać wierzyciela do wycofania zarzutów. On przystaje na tę propozycję, ale kiedy okazuje się, że złoto nie jest warte tyle, ile sądzili, wycofuje się. Postanawia odszukać właścicielkę torebki i oddać jej zgubę, pokazując tym samym, że jest uczciwym człowiekiem. Początkowo wszystko wskazuje na to, że plan się powiódł. Właścicielka torebki, kierownictwo więzienia i media z podziwem komentują postawę Rahima. Mężczyzna szybko staje się bohaterem w oczach swojego otoczenia. Otrzymuje nawet propozycję pracy. Dobra passa nie trwa jednak długo. Rahim musi przekonać powątpiewającego urzędnika, że cała historia z torebką zdarzyła się naprawdę. Nie cieszy się także zaufaniem wierzyciela.
Filmowy bohater wziął się z obserwacji zjawiska kreowania autorytetów i bezlitosnej postawy społeczeństwa, które piętnuje wszelkie błędy takich osób. "W Iranie żyjemy w megalomanii. Z jednej strony uważamy, że jesteśmy centrum świata, a z drugiej – że jesteśmy bezwartościowi [...]. Ludzie gotowi są stracić wszystko, by zachować reputację, obraz, jaki projektuje na ich temat społeczeństwo. Spokój i poczucie pewności siebie, które wynika z wiedzy, że cieszą się dobrą reputacją, są tak ważne, że aby je utrzymać, kończą z ambiwalentnymi odczuciami na temat własnego życia, które znacząco odbiega od wyobrażeń innych" – powiedział reżyser portalowi Deadline.
Uniwersalny bohater
Choć osadzony w społeczeństwie irańskim, "Bohater" – tak jak poprzednie filmy Farhadiego - ma wymiar uniwersalny. Prowadząc widza przez historię, twórca stara się zachować obiektywizm, zostawić każdemu przestrzeń na refleksje. "To ważne, gdy oglądamy film osadzony w jakimś kraju, żebyśmy nie myśleli, że ta historia reprezentuje cały kraj. W Iranie mieszka 70 mln osób. Mój film to niekoniecznie cały obraz. Tam są różne klasy, różne mentalności, jest wiele różnic" – wyjaśnił Farhadi na łamach "Screen Daily".
Zdaniem reżysera "istnieje analogia między tym, jak postępują użytkownicy mediów społecznościowych, a tym, jak zachowują się ludzie w społeczeństwie, w którym panuje zamknięta, opresyjna atmosfera". "Obok gazet i telewizji media społecznościowe są tym narzędziem, które wynosi ludzi w górę, a następnie ściąga ich w dół. Mój film nie jest całkowitą ich krytyką, ponieważ te media mają również pozytywne strony. Pomagają nam chociażby usłyszeć głosy, które wcześniej nie mogły się przebić. Ale jednocześnie usiłują wyjaśniać skomplikowane sprawy w niewielu słowach. To powoduje, że człowiek, który próbuje ustalić prawdę, czuje się zdezorientowany" – zwrócił uwagę w rozmowie ze Slant Magazine.
Obraz zapewnił twórcy Grand Prix 74. festiwalu w Cannes. Został okrzyknięty jednym z jego najlepszych dzieł, które ma szanse powtórzyć oscarowy sukces "Rozstania" i "Klienta". Scott Feinberg ("The Hollywood Reporter") przyznał, że Irańczyk "stworzył złożoną opowieść, która wydaje się przerażająco wiarygodna, biorąc pod uwagę, że każda postać ma odpowiednie uzasadnienie dla swoich działań". "+Rozstanie+ wyszło z podobnego scenariusza" – dodał. Z kolei David Ehrlich (IndieWire) ocenił, że "Bohater" to najlepszy film Farhadiego od czasów "Rozstania". "Każda jego cząstka pomaga skomplikować historię do końca i dotrzeć do charakterystycznego dla Farhadiego zakończenia – jak zawsze przejmującego i niedopowiedzianego, ale zarazem niepozostawiającego złudzeń, że dążenie do moralnej czystości może być daremne, gdy dzieje się to na oczach opinii publicznej" – napisał.
Wiosną br. wokół produkcji pojawiły się kontrowersje. Farhadi został oskarżony o plagiat przez swoją byłą studentkę Azadeh Masihzadeh. Według kobiety reżyser zaczerpnął pomysł na "Bohatera" z jej dokumentu "All Winners, All Losers", nad którym pracowała w trakcie prowadzonych przez niego warsztatów filmowych. Natomiast Farhadi twierdzi, że oba filmy są inspirowane tą samą prawdziwą historią, która wydarzyła się dwa lata wcześniej, ale badania poprzedzające pracę nad scenariuszem prowadził całkowicie niezależnie. Jak zaznaczył, "kiedy wydarzenie zostaje odkryte przez prasę i staje się wiedzą publiczną, można zrobić z nim, co się chce – napisać historię lub nakręcić film, który nie będzie jednocześnie kopią innego". Sprawa toczy się w sądzie, a zarzutów do chwili obecnej nie potwierdzono.
Pytany o przyszłość, reżyser wyraża nadzieję, że nadal będzie mógł robić filmy w Iranie. Wciąż wierzy, że niektóre uwarunkowania w jego kraju mogą się zmienić na lepsze, że ludzie w końcu będą mogli swobodnie wyrażać swoje zdanie. Jednak represje wobec artystów ze strony władz nasilają się i "nikt nie wie, co przyniesie jutro". "Jeśli pewnego dnia znaleźlibyśmy się w świecie bez tabu, bez zakazanych pytań, miałbym poczucie, że rozpoczynamy prawdziwą zmianę" – podsumował Farhadi, cytowany przez Deadline.
"Bohater" wchodzi w piątek do polskich kin. W obsadzie znaleźli się też m.in. Mohsen Tanabandeh, Fereshteh Sadre Orafaiy, Ehsan Goodarzi i Sarina Farhadi. Za zdjęcia odpowiadają Ali Ghazi i Arash Ramezani. Dystrybutorem obrazu jest Gutek Film.