Projekt Saintbox to rodzaj multimedialnego eksperymentu. Pierwszy kontakt z nim na scenie, szczególnie dla rzadkich koncertowych bywalców, może przypominać pierwszy kontakt fana Stachurskiego z jazzową improwizacją. Po pół godzinie laik może pomyśleć, że to próba instrumentów i mikrofonów. Mało tego, że dźwięki często nie przypominają tu melodyjnego muzykowania, to jeszcze nie widać zespołu. Przez ekrany pojawiają się za to cienie i wizualizacje. Wyjścia są dwa: albo z takiego pokazu wychodzi się zniesmaczonym podaniem niezrozumiałego dania, albo się to danie kupuje i konsumuje powoli, do końca, zanurzając się w tą nietypową konwencję.

Reklama

Ja wybrałem drugą opcję i nie żałuję. Po tym hipnotycznym spektaklu sięgam po płytę Saintbox w pełni świadomie, dzięki czemu nie jest dla mnie takim zaskoczeniem, jakim może być dla odbiorców, którym nie udało się jeszcze zobaczyć Saintbox live. Gatunkowe określanie tego, co znalazło się na albumie, nie ma większego sensu, bo nazwanie tego alternatywnym jazzem, elektronicznym folkiem czy jakimkolwiek innym określeniem nie odda ducha projektu. To koncept album zabierający słuchacza w duchową podróż za pomocą nieoczywistych dźwięków i głosu Gaby Kulki śpiewającej tu po angielsku, francusku, niemiecku i po łacinie. Gościnnie pojawił się Macio Moretti przy perkusji oraz zespół The Gdańsk Philharmonic Brass, a całość współprodukował Marcin Bors. Niełatwy wyszedł z tego materiał. Na całe szczęście.

The Saintbox | The Saintbox | Mystic