Albarn jest na fali wznoszącej: reaktywacja i oczekiwane koncerty Blur, płyta z projektem Rocket Juice & the Moon, teraz płytowy zapis opery "Dr Dee". Żałuję, że nie miałem okazji zobaczyć spektaklu na żywo: recenzje z Wielkiej Brytanii były z reguły pozytywne. Ale już samo wysłuchanie "Dr Dee" daje mnóstwo przyjemności. Choć nie od razu: do opery Albarna trzeba się przyzwyczaić, to – rzecz jasna – nie jest też muzyka, której da się słuchać z mp3 w zatłoczonym autobusie.

Reklama

"Dr Dee" jest dziełem, którego najlepiej słucha się w skupieniu. Albarn łączy tu niemal wszystkie swoje fascynacje. Większość utworów rozpisał na zespół grający na tradycyjnych renesansowych instrumentach (szałamaja, viola da gamba, krzywuła, lutnia), ale nie zabrakło także zaskakujących w tym kontekście instrumentów afrykańskich (kora).

Sam Albarn śpiewa i gra na gitarze akustycznej, na instrumentach perkusyjnych towarzyszy mu stary znajomy, wybitny nigeryjski bębniarz Tony Allen, arie operowe śpiewają aktorzy z manchesterskiego Palace Theatre. Całość, choć zbudowana z licznych elementów pozornie do siebie nieprzystających, jest zachwycająco piękna. Dajcie się porwać "Dr Dee". Warto.

DAMON ALBARN | Dr Dee | Parlophone