Dan Black "Un"

www.myspace.com/danblacksound

Wyd. Polydor 2009



Lista tegorocznych debiutów z prestiżowego zestawienia „BBC Sound of 2009” cały czas się wydłuża. Przy nagłośnionym starciu śpiewających dziewczyn z Little Boots, La Roux i Florence & The Machine pojedynek między facetami zszedł na drugi plan. Szkoda, że w całym tym galimatiasie jak niezauważona przeszła premiera albumu „Un” Dana Blacka, z którym rywalizuje trochę Frankmusik.

Reklama

Trzeba przyznać, że 33-letni artysta wcześniej znany tylko z przeboju „HYPNTZ”, w którym połączył kawałki „Hypnotize” Notoriousa B.I.G. z „Umbrellą” Rihanny, dokonał na tej płycie odważnej rzeczy. W popowych piosenkach spróbował połączyć z jednej strony fascynacje twórczością Prince’a i produkcjami The Neptunes, a z drugiej brzmieniem Radiohead i klimatem Sigur Ros. Tę wbrew pozorom egzotyczną fuzję bezbłędnie udaje mu się zrealizować przede wszystkim w otwierających „Symphonies” i „U + Me =”. Jak na sześć miesięcy pracy w domowych warunkach efekt jest imponujący i nawet przywołuje na myśl ostatni głośny album TV On the Radio.

Black nie tylko zaśpiewał wszystkie utwory, ale również skomponował, zaprogramował beaty oraz zagrał na kilku instrumentach. W tanecznym „Alone” udało mu się sprawnie nawiązać do produkcji pochodzących z francuskiej wytwórni Ed Banger, w „Pump My Pumps” pobrzmiewają echa dancepunka w typie duetu Simian Mobile Disco, natomiast w „Cocoon” słychać wpływy sentymentalnych ballad Justina Timberlake’a, a w „Ecstasy” zmysłowego stylu Ushera. Gdzieś między studyjnymi eksperymentami a prostotą radiowego przeboju udało mu się w wypracować własny styl. Szkoda tylko, że jego nachalna maniera wokalna wciąż kojarzy się z Thomem Yorke’em.

p

Oczywiście otwarte pozostaje pytanie, dlaczego po nagraniu tak dobrej płyty i po udanych występach na tegorocznych festiwalach m.in. Big Chill i Glastonbury, Dan Black wciąż jest na marginesie brytyjskiej sceny? Widocznie w tym roku po prostu w modzie są kobiety stylizujące się na lata 80., a reszta się nie liczy. Ale równie dobrze może to oznaczać, że przy tegorocznym wysypie talentów i dziś na Wyspach czasem nie potrafią rozpoznać dobrej produkcji.