Pianista zestawia dwa równolegle powstające, choć zupełnie różne światy. To podróż do muzycznego świata sprzed wieku, który jest pianiście wyjątkowo bliski. To już czwarty album nagrany przez Polaka dla Deutsche Grammophon. Tym samym Rafał Blechacz rozpoczyna drugi kontrakt z niemiecką wytwórnią.

Reklama

Kojarzymy go przede wszystkim z muzyką Chopina, zarejestrował też sonaty klasyczne (Haydn, Mozart, Beethoven), ale przecież Szymanowski i Debussy byli mu bliscy od dawna. Jeszcze przed rewolucją, jaką był w jego życiu konkurs chopinowski, na debiutanckim albumie wydanym przez CD Accord nagrał ich kompozycje. Wybór, jakiego dokonał tym razem, jest odważny, może nawet ryzykowny, bo gra rzadko wykonywane, wczesne kompozycje Karola Szymanowskiego – skomponowaną podczas studiów sonatę C-dur op. 8 oraz preludium i fugę cis-moll. Nie słychać w nich jeszcze fascynacji orientem czy wpływów impresjonistycznych, które w twórczości autora "Króla Rogera" pojawiły się później. Debussy to zupełnie inny świat – subtelny, zamglony, pastelowy. Poza dwoma cyklami ("Pour le piano" i "Estampes") Rafał Blechacz gra też miniaturę "L'isle joyeuse", która powstała w tym samym 1904 roku, gdy Szymanowski pisał swoją sonatę C-dur.

Muzyczne wybory laureata konkursu chopinowskiego są poważnie przemyślane. Album wpisuje się w obecną w klasycznej fonografii tendencję do odkrywania mniej znanego repertuaru, ale też daje szansę muzykowi na pokazanie muzycznych kompetencji najwyższej próby. Blechacz nie jest pianistą szalejącym przy instrumencie, to artysta skupiony na swoim zadaniu, elegancki, powściągliwy, oddający głos kompozytorowi, a nie swoim emocjom. Długo zwlekał z nagraniem kolejnego albumu – poprzednia płyta ukazała się ponad dwa lata temu. W swoich wyborach i interpretacjach jest prawdziwy i skromny. Blechaczowi daleko do popularności Chińczyka Lang Langa czy ekstrawertyczności Gruzinki Katii Buniatiszwili, a to są jego najwięksi konkurenci na muzycznym rynku. Świadomie umościł sobie miejsce w zupełnie innej kategorii, chce iść szlakiem poprzedniego polskiego zwycięzcy konkursu chopinowskiego – Krystiana Zimermana. Czy to się uda i kiedy, to nie są pytania, na które dziś warto szukać odpowiedzi.

Na pewno warto słuchać jego najnowszej płyty, której smaczkami można się delektować dopiero przy kolejnym odtwarzaniu. Nawet jeśli Debussy wyda się zbyt grzeczny, a Szymanowski mroczny i niezrozumiały, radość czerpie się z technicznych walorów płyty – fortepian brzmi znakomicie, Blechacz dysponuje nieskazitelną techniką, a nagranie zrealizowane w tej samej Friedrich-Ebert-Halle, gdzie kilka lat wcześniej pianista nagrywał komplet preludiów Chopina, świetnie oddaje kameralny nastrój całego albumu.
Rozmowy na temat kolejnych dwóch płyt, które wyda niemiecka wytwórnia, już trwają, a pianista koncertuje. W najbliższych miesiącach wystąpi we Włoszech, Francji, w Belgii, Holandii, Niemczech i Luksemburgu. W Polsce na razie musimy się zadowolić płytą. I cierpliwie czekać, aż będzie szansa, by go usłyszeć na żywo. Apetyt rośnie.

Reklama

Rafała Blechacza | Debussy & Szymanowski | Universal Music