Na początku był... „Zaczęło się od Michaela - wyznał aktor. - Jego taniec, muzyka, rytmy przyciągnęły mnie jak magnes. Dorastałem, poznałem wszystkie inspiracje Jacksona, zrozumiałem, co zrobił dla muzyki Quincy Jones, Stevie Wonder, Ottis Reding. Poszedłem do szkoły teatralnej, ale fascynacja muzyką pozostała. Pozostało marzenie, żeby kiedyś obcować z nią inaczej niż tylko dzięki głośnikom w domu".

Reklama

Największe marzenie z dzieciństwa? "Marzyły mi się koncerty, tysiące ludzi, najlepsi muzycy grający ze mną - opowiada Szyc. - Chciałem być Bono, ale jakiś Irlandczyk zwinął mi ksywę i gra do dziś, podobno nieźle".

Ulubiony artysta? "W podstawówce zakochałem się również w muzyce Prince'a. I to uczucie także nie minęło. To właśnie dzięki jego "Purple Rain" zaczęła się przygoda z moją płytą. Nagrałem kiedyś ten utwór trochę dla żartu, trochę by samemu sobie zrobić przyjemność. Usłyszała to Pati Sokół, pokazała Piotrkowi Kabajowi i... here I am."

Aktor śpiewający? Wokalista? "Nie uważam się za wokalistę, jestem świadom swoich niemożności i braków - wyznał szczerze Szyc - I choć obiecałem sobie kiedyś nie robić rzeczy, w których nie jestem dobry to jednak ta pokusa była silniejsza”


Na płycie "Feelin' Good", jak obiecują jej twórcy, pojawi się wiele niespodzianek oraz goście. Pierwszym singlem promującym będzie utwór "Do jutra”.

Premiera płyty 27 listopada.