Należą do tych nielicznych, o których mawia się: "Gdyby nie nagrali już ani jednej piosenki, i tak mieliby pewne miejsce w historii". W październiku 2005 roku ich debiutancki singiel "I Bet You Look Good On A Dancefloor" dotarł na sam szczyt brytyjskiej listy przebojów. Stało się tak głównie dzięki płatnym internetowym ściągnięciom.

Reklama

Arctic Monkeys dokonali tej sztuki jako pierwsi, od czasu gdy w Anglii zaczęto liczyć "downloads" na równi ze sklepową sprzedażą singli. Nic dziwnego, że to oni stali się symbolem nowego zjawiska - młodych gwiazd, które światową sławę zyskały nie za sprawą drogich promocyjnych kampanii, lecz dzięki wsparciu internautów. Arctic, podobnie jak Clap Your Hands Say Yeah, Dizzee Rascal czy Lily Allen dziś należą do faworytów muzycznej prasy.

W jaki sposób grupie udało się zbudować tak potężną bazę fanów? "Nie mieliśmy żadnego planu. Po prostu nagrywaliśmy demo, wypalaliśmy je na CD i rozdawaliśmy ludziom. Ci z kolei wysyłali nasze kawałki dalej mailem lub wrzucali na stronę MySpace" - mówi lider grupy Alex Turner. D

laczego jednak dzieciaki ery internetu na bohaterów wybrali właśnie Arktyczne Małpy? Ich muzyka, mocno osadzona w brytyjskiej gitarowej tradycji, nie jest przecież szczególnie przebojowa czy oryginalna. Muzycy grają sprawnie, z pasją i dużą charyzmą, jednak na Wyspach takich grup są setki. Arcitc mają jednak dwa auty, które trudno przecenić: głos i - przede wszystkim - teksty Turnera. To Alex magnetyzuje tłumy. Uważnie i trzeźwo obserwuje brytyjską codzienność. Zdystansowany i inteligentny, nie histeryzuje, nie bulwersuje, nie zgrywa gwiazdy rocka. Jest normalny. Brytyjski everyman, z którym - jak się okazało - może się identyfikować tysiące nastolatków.

Reklama

>>> Kliknij, aby kupić tę płytę w cenie 38,50 PLN. <<<



Przed drugą płytą istniały obawy, czy młodej kapeli nie sparaliżuje presja sukcesu. Na szczęście Arctic Monkeys twardo stoją na ziemi. Wiedzą, że to nie prasie czy radiowym didżejom zawdzięczają swój sukces. Przekonani, że poradzą sobie bez nich, deklarowali, że nagrają płytę cięższą, bardziej mroczną, mniej przebojową. Singlowy hałaśliwy "Brianstorm" potwierdzał te zapowiedzi. Album nie przynosi jednak rewolucyjnych zmian.



Rzeczywiście brzmienie "Favourite Worst Nightmare" jest mocniejsze od debiutu, a zespół, nie tracąc nic z młodzieńczej autentyczność, nabrał nieco męskiego charakteru. Choć wiadomo, że Turner nie ma talentu do wybitnych refrenów i harmonii, na nowym krążku nie brakuje chwytliwych motywów. I nic to, że w najlepszym na płycie melancholijnym "505" Brytyjczycy zapożyczyli nieco melodycznego czaru od Ennia Morricone.

Być może piosenka ta zapowiada poważniejsze zmiany. Jej gorzki liryzm sugeruje, że Alex traci zapał ulicznego kronikarza, kierując swą uwagę w stronę intymnych międzyludzkich relacji. Słuchacze nie powinni być jednak rozczarowani - w końcu dorastają razem z nim i pewnie długo pozostaną wierni paczce z Sheffield.



Arctic Monkeys

Favourite Worst Nightmare

EMI







>>> Kliknij, aby kupić tę płytę w cenie 38,50 PLN. <<<