Stadion Śląski dawno nie był tak wypełniony widzami. A w zasadzie wiernymi fanami, bo tylko takich ma Pearl Jam - zespół o statusie giganta grunge'u. Grupa zna nasz kraj już bardzo dobrze. Eddie Vedder i jego koledzy grali w Polsce już czwarty raz. Wokalista wspominał poprzedni koncert w katowickim Spodku w 2000 roku.

Reklama

"Wtedy sala była pełna tylko w połowie, ale to był jeden z tych koncertów, które zapamiętaliśmy najlepiej. Tym razem postaraliśmy się o więcej miejsca dla was" - mówił Vedder, a odpowiadał mu 45-tysięczny tłum. Niektórzy z fanów koczowali pod Stadionem Śląskim od wtorku.

Występ Pearl Jam poprzedził koncert popularnego zespołu z Kalifornii - Linkin Park. Gorąco przyjęta przez publiczność grupa zagrała swoje największe przeboje m.in. "Somewhere I belong" i "Numb", a także utwory z najnowszej płyty.

Wokalista Linkin Park, Chester Bennington, podkreślał, że to zaszczyt grać przed Pearl Jam. "To wspaniały zespół, dorastałem z ich muzyką" - mówił. Przed koncertem muzycy Linkin Park spotkali się z setką polskich fanów.

Chorzowski koncert zgromadził nie tylko polską publiczność. Na stadionie powiewały m.in. flagi czeskie, słowackie, włoskie, a nawet fińska, a fani z Węgier przygotowali transparent.

Reklama

Koncert zapoczątkował serię występów gwiazd na Stadionie Śląskim. 21 czerwca zagra tam Genesis, a 3 lipca - Red Hot Chili Peppers.