A wszystko to przez kolejną kontrowersyjną decyzję muzyka. Prince zgodził się na propozycję brytyjskiego tabloidu "Mail On Sunday", by dołączyć jego najnowszy krążek "Planet Earth" do gazety. I wszytko byłoby w porządku (takie gratisy są powszechną praktyką nie tylko u nas), gdyby nie fakt, że album ów ukazał się w "Mail on Sunday" przedpremierowo, a do sklepów płytowych trafi nie wcześniej niż 24 lipca.
Jest jednak bardzo prawdopodobne, że duża część sklepów - i to nie tylko brytyjskich - zbojkotuje najnowszy album Prince'a. Przewodniczący miejscowej organizacji, zrzeszającej sprzedawców muzyki, w sposób niepozbawiony złośliwości powiedział: "Artysta znany niegdyś jako Prince może już w najbliższym czasie zostać Artystą Niegdyś Dostępnym w Sklepach Płytowych" i zapowiedział walkę o całkowite wycofanie albumów Prince'a ze sprzedaży.
A co na to sam zainteresowany? Od weekendu kontaktuje się z mediami za pośrednictwem rzecznika prasowego, który ograniczył się tylko do jednego lakonicznego stwierdzenia: "Prince zawsze dbał o to, by jego muzyka docierała do fanów w sposób jak najbardziej bezpośredni".
Fani się cieszą, przedstawiciele rynku płytowego lamentują i ciskają obelgami w stronę Prince'a - tak najkrócej można podsumować krajobraz po weekendzie w Wielkiej Brytanii.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama