Ów drugi pierwiastek odcisnął silniejsze piętno na ich najnowszym albumie, co zrozumiałe, wziąwszy pod uwagę, że słuchamy repertuaru dworskiego z czasów króla Danii Chrystiana IV. Taneczność tej muzyki jest już bardziej stylizowana, jej forma sztywna i wykwintna, zaś styl kosmopolityczny. Wciąż odzywają się tu jednak echa niewinności użytkowej sztuki renesansu. A Les Witches nie zawodzi wszystkich tych, którzy pokochali specyficzne brzmienie zespołu – barwne, ciepłe, chwilami w cudowny sposób nieprecyzyjne, a to za sprawą improwizatorskich ciągotek członków kwintetu. Pod rozbujaną powierzchownością tych interpretacji kryje się jednak artykulacyjna oraz kontrapunktyczna precyzja.

Reklama